Bilans kosmetyczny września 2016
Niesamowite jak ten czas szybko leci... mamy już październik! A to oznacza, że skoro byli już ulubieńcy, to najwyższa pora na comiesięczny bilans kosmetyczny, czyli zestawienie zużyć i nowości minionego miesiąca. Zakupów nie mam dużo, zdecydowałam się tylko na realizację jednego z punktów z mojej jesiennej wishlisty, ale to nie oznacza, że nie mam Wam niczego nowego do pokazania ;) Jeśli macie ochotę zobaczyć co wykończyłam, a co mi przybyło, to zapraszam! ;) Jak zwykle zacznę od projektu denko.
Olejek do demakijażu Resibo
Był ze mną rok! Co prawda nie używałam go codziennie, ale co najmniej kilka razy w tygodniu był w użyciu. Niecała pompka wystarczała mi na dokładne zmycie makijażu. Wydajność jest więc niesamowita, co wcale mi nie przeszkadzało, bo kosmetyk ten bardzo lubię. Świetnie rozpuszczał makijaż, a dołączona ściereczka usuwała kosmetyk z twarzy, jednocześnie wygładzając skórę. Szata graficzna marki Resibo to dla mnie strzał w dziesiątkę, to chyba najładniejsze kosmetyki jakie widziałam! Jedyny minus jaki widzę to brak możliwości dokupienia dodatkowych ściereczek. Kilka miesięcy temu pytałam o to markę i miały pojawić się w sprzedaży, a jednak do tej pory ich nie ma ;( Szkoda, bo moja bardzo się już odbarwiła i nie wygląda dobrze.
● Olejek do demakijażu Resibo
Tonik do twarzy Organique
Pojawił się w poprzednich ulubieńcach, bo to jeden z fajniejszych toników jaki miałam okazję stosować. Ma krótki skład i zawiera w sobie oczar wirginijski, który moja skóra uwielbia. Jest po nim ukojona i wyciszona. Aż żałuję, że nie poświęciłam mu osobnego wpisu, bo jest tego wart! Ale na pewno jeszcze będzie okazja, bo z pewnością będę do niego wracać ;)
● Ulubieńcy sierpnia 2016
Aloesowy żel pod prysznic Holika Holika
Bardzo przyjemny żel. Miał śliczny zapach i był bardzo delikatny, zupełnie nie przesuszał skóry. Nie pienił się jednak za bardzo i jakoś bardzo szybko go zużyłam. Co prawda to małe opakowanie, ale starczył mi tylko na kilka użyć. Poza wydajnością nie mam mu jednak nic do zarzucenia, chętnie przygarnęłabym pełnowymiarowe opakowanie ;)
Duet do włosów L'Biotica Silk&Shine Szampon i odżywka do włosów
Spokojnie mogę powiedzieć, że to najbardziej wydajne kosmetyki do włosów, jakie miałam! A szampon to już w szczególności. Dokładnie opisywałam Wam już te produkty w osobnym wpisie, więc w skrócie tylko powtórzę - włosy były po nich miękkie i błyszczące, więc przy codziennym używaniu byłam z tego duetu bardzo zadowolona. Do tego pięknie pachniały (i wyglądały! ;)), ale zapach na moich włosach niestety się nie utrzymywał.
Przypomniałam sobie jak bardzo lubię kosmetyki tego typu! Olejek w kontakcie z wodą zmienia się w bardzo przyjemną emulsję, która umila codzienną kąpiel. Niektórzy narzekają na jego zapach, ale dla mnie to żaden problem. Skóra jest po nim gładka i miękka, zupełnie nieprzesuszona czy ściągnięta a to dla mnie największe zalety. Nie zastąpi nam to jednak balsamu czy masła do ciała, warto o tym pamiętać. Olejek nie jest zbyt wydajny, ale i jego pojemność nie jest duża, więc można to zrozumieć.
Maska do włosów Organic Shop Miód i awokado
Pisałam Wam już o niej w poście o dwóch kosmertkach Organic Shop. Mnie nie porwała, ale wiele osób sobie ją chwali, więc myślę, że warto ją przetestować. Fajna do codziennego stosowania, ale na moich włosach bez rewelacji.
Balsam do ciała Indigo
Wiecie, że nie przepadam za balsamami, bo powtarzam to przy każdej możliwej okazji ;) Tym razem Was jednak zaskoczę, bo ten kosmetyk naprawdę mi się spodobał! Szybko się wchłaniał, ale wbrew pozorom nie zonaczało to, że słabo nawilżał. Wręcz przeciwnie, skóra była w świetnej kondycji, miękka i gładka, zupełnie nie przesuszona. Pompka dozowała idealną jak dla mnie porcję produktu, choć końcówki balsamu nie dało się nią wydostać. Doadtkowym atutem jest tutaj zapach - pachnie jak piękne perfumy. O dziwo jeszcze mi się nie znudził, co często ma miejsce przy pocno pachnących kosmetykach. Naprawdę polecam ten kosmetyk, dla mnie to duże, pozytywne zaskoczenie.
Krem do rąk Palmer's Concentrated cream
Kolejny ulubieniec. Gdyby nie to, że mam inne kremy w domu, to kupiłabym go od razu ponownie. Świetnie nawilża i odżywia suche miejsca, nie tylko dłonie! Jest bardzo gęsty i chwile mu zajmuje zanim się wchłonie, więc stosowałam go tylko w domu, najchętniej na noc, ale zdecydowanie jest wart chwili czekania. Skóra jest miękka i nawilżona na długi czas, a nie tylko doraźnie.
Olejek pod prysznic NUXE Prodigieux
Bardzo przyjemny kosmetyk o ciepłym, otulającym zapachu słynnego olejku tej samej marki. Będzie idealny na lato, ale też na jesień. Ma w sobie złote drobinki, ale to tylko walory wizualne.
Puder KOBO Translucent Loose Powder 101 Translucent
Bardzo fajny kosmetyk! Nie był to najmocniejszy mat, na jaki stać puder sypki, ale nie przesuszał cery przy codziennym stosowaniu, był bardzo drobno zmielony i miał żółty kolor, co pomagało zneutralizować zaczerwienienia. Oczywiście był zupełnie transparentny, ale ten lekko żółty odcień bardzo mi się podobał. Na razie szukam dalej swojego ideału, ale ten jest godny wypróbowania.
Tusz do rzęs Too Faced Better than sex
Świetna maskara, ale bardzo nietrwała. Robiła z rzęsami małe cuda - były gęste, wydłużone, wydawało się że jest ich dwa razy więcej niż w rzeczywistości, nie były posklejane. Ale co z tego, jak już po niedługim czasie pod oczami leżą czarne kropeczki... Szkoda, wielka szkoda.
Mydło w kostce L'Occitane z masłem shea
Używałam głównie do mycia pędzli, ale też i do rąk. W jednej i drugiej roli dobrze się sprawdzał, zarówno pędzle jak i dłonie były bardzo dobrze umyte ;) Ta forma nie przekonuje mnie jednak w codziennym stosowaniu i zostawiam ją tylko do puchaczy. Raczej nie kupię go ponownie, bo nie widzę w przypadku pędlzi różnicy pomiędzy nim a tańszymi kostkami.
Maseczki w płacie
Holika Holika Juicy Mask Sheet w wersji Tea Tree bardzo dobrze się u mnie sprawdziła. Była bardzo mocno nasączona a trzymanie jej na twarzy było oczywiście bardzo przyjemne. Jej działanie doceniałam jednak najbardziej dopiero na drugi dzień, gdy zobaczyłam, że niedoskonałości mocno zmalały. Świetna sprawa na gorszy okres cery! Rich Moist Soothing Mask od dear, Klairs to z kolei rewelacyjna maseczka nawilżająca, Skóra jest po niej mięciutka, gładka i bardzo dobrze nawilżona. Idealna, gdy skóra potrzebuje dodatkowego zastrzyku nawilżenia. Pure Source Sheet Mask z Misshy to kolejna maseczka z dodatkiem drzewa herbacianego i również byłam z niej zadowolona. Na początku odczuwałam bardzo delikatne pieczenie (nic nieprzyjemnego, przypominało bardziej swędzenie ;)), ale po zdjęciu twarz nie była podrażniona czy zaczerwieniona. Była za to bardzo gładka i również mam wrażenie, że rano niedoskonałości były uspokojone.
Jak wspomniałam we wstępie, we wrześniu zdecydowałam się jedynie na realizację jednego z punktów mojej jesiennej wishlisty, mianowicie zrobiłam małe zamówienie i kupiłam 3 produkty Hagi Cosmetics - zabłocką sól do kąpieli, którą już zdążyłam pokochać!, ochronną pomadę do ciała oraz waniliową świecę sojową. Nic więcej nie kupiłam, więc bardzo proszę o brawa dla mnie ;)
Mimo że na powyższym kończą się moje zakupy, nie oznacza to jednak, że to koniec wrześniowych nowości. Marka Stenders ogłosiła na swoim fanpage'u możliwość przetestowania jednego z produktów i w taki sposób trafiła do mnie szczotka do ciała. I nie skłamię, jeśli powiem, że była to najpiękniej zapakowana przesyłka, jaką w życiu dostałam! W identyczny sposób w moje łapki trafił także produkt maski Skin79, składający się z 3 kroków - peelingu, maseczki oraz serum. Udało mi się poznać też nową dla mnie marę Claresa i moją kolekcję zasiliły 4 nowe kolory lakierów hybrydowych. Pierwsze wrażenia są już na blogu. Poza tym we wrześniu miałam małą kumulację szczęścia i udało mi się wygrać aż dwa rozdania! W taki sposób w moje łapki przybyły ryżowy peeling marki Sensilis oraz serum do rzęs L'Biotica. Oba kosmetyki wyglądają po prostu przepięknie i już wiem, że zapewne wykorzystałam swój limit szczęścia na kolejne 3 lata ;D
Brak komentarzy: