Manicure time: Pierwsze spotkanie z marką Claresa i pierwsze w tym roku jesienne kolory
Całkiem niedawno prezentowałam Wam mniej znaną markę lakierów hybrydowych, a dziś przychodzę z kolejną! Marka Claresa nie jest jeszcze szczególnie popularna i ciężko jeszcze znaleźć o niej informacje czy zdjęcia lakierów w sieci, więc dziś zaprezentuję Wam moje pierwsze wrażenie oraz pokażę dwa piękne i idealne na jesień kolory. Podsumujemy sobie to, jak się je nakłada, ich trwałość oraz moje ogólne pierwsze przemyślenia o tych lakierach i produktach marki Claresa. Jeśli macie ochotę zobaczyć je w akcji to zapraszam!
W moje łapki trafiły 4 lakiery kolorowe, baza, top coat oraz dwa płyny - cleaner oraz remover. Wszystkie lakiery mają pojemność 7ml i zamknięte są w czarnych, matowych buteleczkach. Muszę przyznać, że sama oprawa wizualna bardzo trafia w mój gust, lakiery wyglądają naprawdę ładnie, a etykiety odpowiadają kolorom lakieru (choć nie są identyczne). Dodatkowo na buteleczkach mamy ponumerowane kroki, tak by nikt nie miał wątpliwości w jakiej kolejności należy nakładać produkty. To taki szczegół, ale myślę, że dla osób początkujacych może się okazać przydatny i fajnie, że marka o tym pomyślała.
Lakiery kolorowe
Wszystkie kolory lakierów mają zwierzątkowe nazwy, co muszę przyznać jest bardzo pomysłowe ;) Konkretnie mamy tu połączenia kolorów i zwierząt, tworzące oryginalne nazwy. Dzisiaj zaprezentuję Wam dwa odcienie - 509 Pink lion oraz 406 Red camel.
Pink lion to coś pomiędzy różem a fioletem, taki rozbielony buraczek, a Red camel to idealne połączenie głębokiego brązu i ciemnego fioletu. Oba piękne i wręcz idealne na nadchodzący sezon. Lakiery nie są ani zbyt rzadkie, ani zbyt gęste, jak dla mnie konsystencja jest idealna do malowania i nie ma problemu z równym nałożeniem go przy skórkach, nie spływa na nie. Podcza malowania pierwszej warstwy koloru dzieje się jednak dziwna rzecz i lakier się kurczy po bokach, dosłownie po chwili (co ciekawe nie dzieje się to przy skórkach). Można to poprawiać, a on i tak ucieknie. Przy drugiej warstwie już tego nie ma i można przykryć powstałą lukę. Nie spotkałam się jeszcze z czymś takim, ale ostatecznie mogę powiedzieć, że nie przeszkadza to w malowaniu, bo druga warstwa już takich problemów nie robi i można wszystko naprawić, a ja i tak zawsze nakładam minimum dwie warstwy koloru. Oba lakiery mają dobrą pigmentację i owe dwie wrstwy dają pełne krycie, choć Red camel jest mocniej napigmentowany od Pink lion.
Cena: 26,99zł/7ml
Baza i Top coat
Do bazy jak i top coatu również nie mogę się przyczepić. Baza jest rzadzsza, ale nie na tyle żeby rozlewała się niekontrolowanie na boki. Top coat jest standardowo gęstszy, ale nie jakoś bardzo i też nie sprawia żadnych trudności i z łatwością można go równomiernie nałożyć.
Cena: 26,99zł/7ml
Całość jest jak najbardziej trwała, żadnych odprysków czy schodzenia lakieru. Podczas malowania nic nie bąbluje, jedynie przy kolorach zachodzi to dziwne kurczenie. Paznokcie są utwardzone, ale można łatwo nałożyć cienkie warstwy produktów, więc nie są nieestetycznie grube. Po jakimś czasie lekko starły mi się końcówki, ale u mnie dzieje się to z każdą marką lakierów hybrydowych.
Cleaner i Remover
Co do płynów, to również są godne polecenia. Remover dobrze sobie poradził ze zdjęciem poprzedniej hybrydy a clener dobrze przygotował paznokcie do malowania i usunął z paznokci warstwę dyspersyjną po top coatcie.
Cena: Cleaner 7,99zł/100ml Remover 8,99zł/100ml
Na stronie sklepu znajdziemy ciekawe promocje - np przy zakupie 5 lakierów mostkową lampę dostajemy gratis, a przy 8 zyskujemy lampę, bazę, top, cleaner i remover. W cenie 8 lakierów (które swoją drogą są trochę tańsze niż większości innych firm) dostajemy wszystko co nam jest potrzebne do samodzielnego wykonania manicure hybrydowego. Same musicie przyznać, że oferty są kuszące ;)
Jeśli któraś z Was miałaby ochotę się skusić na te lakiery to wrzucam zdjęcie wszystkich 4 odcieni jakie posiadam. Jak wspominałam na początku, w sieci trudno jeszcze o jakiekolwiek swatche więc może komuś się to przyda.
Znacie lakiery Claresa? Co myślicie o tych kolorach? ;)
Brak komentarzy: