Mój schemat pielęgnacji włosów na przykładzie kosmetyków marki Anwen


Pytania o pielęgnację włosów wracają do mnie jak bumerang, dlatego pomyślałam, że dobrze by było zebrać to w jednym miejscu. Niestety nie są one najłatwiejsze w obsłudze, bo trafił mi się model dość wymagający, a ja nie do końca lubię poświęcać im dużo czasu. Wypracowałam więc sobie pewien schemat pielęgnacji, którego staram się trzymać i ewentualnie zmieniają się w nim produkty, jednak sam plan wygląda u mnie podobnie już od lat.

Moje włosy są wysokoporowate, a więc z natury suche i podatne do puszenia się. Dodatkowo mają tendencję do kręcenia (przy mojej aktualnej długości są to raczej fale). Skóra głowy jest mocno przetłuszczająca się i wrażliwa jednocześnie, a włosy na długości są suche i nawilżenie szybko z nich ucieka.

Schemat mojej pielęgnacji przedstawię Wam na podstawie kosmetyków marki Anwen, które testowałam bardzo intensywnie przez ostatnie 3 miesiące. Część z nich znam jednak o wiele dłużej, bo nie jest to moje pierwsze spotkanie z marką - niektóre produkty już Wam tutaj polecałam ;)


Pielęgnacja codzienna: mycie, odżywka i zabezpieczanie końcówek

Moja skóra głowy jest mocno przetłuszczająca się, dlatego mycie włosów pojawia się w mojej rutynie niemal codziennie. Dodatkowo mój skalp lubi płatać figle i nie ze wszystkimi składnikami dobrze się dogaduje, co kończy się zwykle swędzeniem lub nawet łupieżem. Z tego względu staram się wybierać szampony delikatne, choć jednocześnie muszą być skuteczne na tyle, aby dobrze oczyszcić tłustą skórę głowy. Każde mycie włosów wiąże się u mnie z nałożeniem na włosy odżywki i zwykle staram się to robić metodą OMO (Odżywka - Mycie - Odżywka). Dzięki temu włosy na długości (które są z natury dość suche) otrzymują dawkę nawilżenia, będąc przy tym zabezpieczone przez działaniem detergentów z szamponu. W praktyce oznacza to, że po zmoczeniu całych włosów zaczynam od nałożenia odżywki na długości, następnie (bez jej spłukiwania) nakładam na skalp szampon i myję dokładnie skórę głowy, spłukuję całość (piana z szamponu spływa po całych włosach), a na sam koniec nakładam jeszcze raz odżwykę, dobraną do aktualnych potrzeb włosów na długości. Po spłukaniu odżywki i lekkim osuszeniu włosów, na końcówki nakładam odrobinę oleju lub serum, aby dodatkowo je nawilżyć i przy okazji choć trochę zabezpieczyć przez urazami mechanicznymi.


W asortymencie marki Anwen dostępne są dwa rodzaje szamponów, przy czym każdy z nich występuje w dwóch formach: tradycyjnej w opakowaniu z pompką oraz w wersji pianki. Mając porównanie zdecydowanie bardziej polecałabym wersję podstawową, ze względu na większą wydajność. Damyślam się jednak, że wersja w opakowaniu pianotwórczym może się lepiej sprawdzić przy bardzo wrażliwej skórze głowy. Na moich włosach o wiele lepiej sprawdza się wersja do włosów normalnych i przetłuszczających, gdyż ta do suchych nie radziła sobie dostatecznie dobrze z oczyszczeniem mojej przetłuszczającej się skóry głowy i zdarzało się, że włosy tuż po wychnięciu wyglądały już nieświeżo. Wersja do włosów normalnych jest jednak również dość delikatna i u mnie najlepiej sprawdzało się mycie dwa razy lub to co odkryłam trochę póżniej - zostawienie szamponu na 2-3 minuty. Nie wystąpił u mnie problem swędzenia czy łupieżu i podsumowując, uważam że wersja do włosów normalnych to naprawdę dobra opcja, szczególnie do tak częstego używania jak robię to ja.

Odżwyki Anwen mają tę zaletę, że podzielone są nie tylko wedle porowatości włosów, ale również pod względem składu w kontekście tzw. równowagi PEH (Proteiny - Emolienty - Humektanty). Na moich wysokoporowatych włosach najlepiej sprawdza się częstsze używanie odżywki emolientowej oraz bardziej sporadycznie proteinowej. Dzięki temu na co dzień dostarczam im potrzebną dawkę nawilżenia, a co kilka dni otrzymują dodatkowo wzmacniające proteiny, po których są bardziej zdyscyplinowane. Wersja emolientowa świetnie mi się też sprawdza podczas olejowania włosów (jako podkład pod olej). Wcześniej o tych odżwykach pisałam Wam przy okazji ulubieńców listopada 2018 roku. W moje ręce trafiła również wersja zielona herbata dedykowana włosom średnioporowatnym i jej najczęściej używałam jako pierwsze O w metodzie OMO, bo zostawiona na sam koniec była dla moich włosów trochę zbyt lekka.



O tym, że pokochałam serum na końcówki Happy Ends wpominałam Wam już przy okazji ulubieńców listopada i grudnia zeszłego roku. Jednak w tej kategorii polubiłam jeszcze jeden, wydaje mi się że mniej znany, produkt jakim jest olej brokułowy. Jest to jeden z lżejszych olei dzięki czemu nawilża włosy, ale nie wyglądają po nim na tłuste. Oba te produkty stosuję zamiennie i zawsze robię to, gdy włosy wciąż są wilgotne - przy włosach suchych dużo łatwiej jest nałożyć zbyt dużą ilość.


Pielęgnacja 2-3 razy w tygodniu: olejowanie i nakładanie maski

Dodatkowe kroki w postaci olejowania i/lub nakładania maski staram się dokładać przynajmniej 2-3 razy w tygodniu. Tak jak wspomniałam, moje włosy są wysokoporowate, skłonne do puszenia i dość suche, dlatego bardzo lubią się z produktami, które są mocno odżywcze i wręcz dociążające (nie mylić z obciążeniem ;)). Moja ulubiona metoda olejowania to ta na mokre włosy i odżywkę i zwykle robię to mniej więcej godzinę czy dwie przed wieczornym myciem. Rozprowadzam wtedy na długości włosów około łyżkę stołową oleju, a potem zwijam je w koczek lub zaplatam w warkocz, żeby nie tłuściły mi ubrań. Nastepnie mycie włosów zaczynam od zemulgowania oleju za pomocą odżywki, która jednocześnie jest moim pierwszym krokiem w metodzie OMO. Jeżeli decyduję się na nałożenie maski, stanowi ona natomiast drugie O i zwykle trzymam ją na włosach około 30 minut - pod foliowym czepkiem i bawełnianym turbanem, które utrzymują delikatnie ciepło i sprawiają, że produkt ma szansę zadziałać lepiej.


Maska do włosów wysokoporowatych to mój ulubieniec już od długiego czasu (pojawiła się nawet w perełkach roku 2017 - wtedy miała jeszcze inną szatę graficzną) i właśnie kończę moje czwarte opakowanie. Pięknie nawilża i odżywia włosy - są po niej miękkie, nawilżone, delikatnie dociążone a więc nie puszą się tak mocno, ale jednocześnie nie stają się obciążone i oklapłe. Dla mnie dodatkowym plusem jest również przyjemny zapach oraz fakt, że jest naprawdę wydajna - na włosy mojej długości spokojnie wystarcza ilość orzecha włoskiego. W przypadku olejowania, do tej pory moim ulubionym olejem był lniany, kameliowy, jojoba czy z pestek śliwki. Z asortymentu marki Anwen przetestowałam w ostatnich miesiącach olej brokułowy, z pestek moreli oraz z pestek czarnego bzu i zdecydowanie to morela sprawdziła się u mnie najlepiej. Mogłabym nawet powiedzieć, że spokojnie weszła do mojego top 3! Włosy są po niej cudownie nawilżone, odżywione i wizualnie zdrowsze. A do tego ten zapach... jeszcze ładniejszy niż oleju z pestek śliwki, bardzo mi przypomina zapach peelingu śliwkowego z Ministerstwa Dobrego Mydła, no coś pięknego! Pozostałe dwa oleje również sprawdzały się do olejowania, jednak efekty były trochę słabsze w porównaniu do moreli.


Pielęgnacja 1 raz w tygodniu: peeling skóry głowy

W przypadku dość problematycznej skóry głowy, takiej jak moja, regularne mocniejsze oczyszczanie za pomocą peelingu bardzo pomaga mi utrzymać stan skalpu we względnie dobrym stanie. Po peelingu skóra głowy jest mocno odświeżona, włosy po wyschnięciu są ładnie odbite u nasady, a do tego są trochę dłużej świeże. Robienie peelingu zwykle zaleca się raz na 2 tygodnie, ale u mnie bardzo dobrze sprawdza się zrobiony właśnie mniej więcej raz w tygodniu.

W ulubieńcach pojawił się już peeling mechaniczny od Anwen i nadal podtrzymuję swoją opinię - to jest naprawdę świetny kosmetyk. Pisałam Wam też kiedyś o domowych peelingach do skóry głowy DIY, ale wiem doskonale że nie każdy lubi się bawić w takie mieszanki, a dodatkowo łatwiej o regularność kiedy mamy gotowy produkt stojący na wannie. Tutaj mamy bardzo dobre oczyszczenie skalpu połączone ze ścierającymi drobinkami, które nie są mocno ostre, ale zdecydowanie robią to, do czego zostały stworzone. Dodatkowo nie ma żadnego problemu z wypłukaniem ich z włosów, nawet tak długich jak moje. Dla osób które jednak nie są co do tego przekonane, została stworzona kawowa wersja enzymatyczna. I zacznę trochę od końca, ale... jak to pachnie! Jeżeli kojarzycie cukierki Kopiko, to na pewno doskonale znacie ten słodko-kawowy aromat, cudo! Ale działanie też wcale nie jest gorsze. Dla mnie to efekt jak po mocno oczyszczającym szamponie, z tym że bez efektu tępych, poplątanych włosów. Nie mam po nim problemów z rozczesywaniem, a skóra głowy jest dobrze oczyszczaona. Żaden z tych peelingów nie spowodował u mnie podrażnienia, swędzenia czy innych nieprzyjemności na skórze głowy, także oba jak najbardziej mogę polecić.

Suszenie i stylizacja

Na co dzień moje włosy schną same. Po użyciu suszarki zwykle są mocno spuszone i rozprostowane, co w połączeniu daje mało ciekawy efekt. Dlatego też po suszarkę sięgam sporadycznie i po odsączeniu ręcznikiem nadmiaru wody (staram się go trzymać na głowie maksymalnie kilka minut) zostawiam je do naturalnego wyschnięcia. Jeżeli mam ochotę jakoś włosy wystylizować, zwykle sięgam po grubą lokówkę. Moje włosy już jakiś czas temu dość mocno straciły na objętości, dlatego też wysprostowane nie prezentują się najlepiej. Delikatne loki za to uwielbiam i jeżeli mam jakieś wyjście, to zwykle stawiam właśnie na nie. Najczęśczniej nie utrwalam jednak niczym fryzury, bo nie lubię uczucia jakie na włosach zostawia lakier.

Akcesoria

Z rzeczy dedykowanych włosom, w mojej łazience (oczywiście poza ręcznikiem ;)) znajduje się foliowy czepek do maseczek, bawełniany turban, szczotka do włosów oraz grzebień z szeroko rozstawionymi zębami, za pomocą którego rozprowadzam na włosach odżywki i maski.

Kosmetyki Anwen można kupić na oficjalnej stronie producenta, ale są też dostępne w wielu drogeriach online, jak również stacjonarnie. Zapraszam Was przy okazji do wpisu o drogeriach internetowych, które pakują zamówienia bez plastiku - co najmniej kilka z nich ma swojej ofercie markę Anwen.


- WPIS POWSTAŁ WE WSPÓŁPRACY Z MARKĄ ANWEN -

Mam nadzieję, że tym wpisem zaspokoiłam Waszą ciekawość w kwestii pielęgnacji włosów, a przy okazji przybliżyłam trochę ulubione produkty marki Anwen.

Brak komentarzy:

Obsługiwane przez usługę Blogger.