Bilans kosmetyczny sierpnia 2016 cz. I - projekt denko


Zazwyczaj bilans kosmetyczny starałam się robić w jednym wpisie, ale sierpień okazał się obfity zarówno w zużycia, jak i nowości, stąd też pojawią się dwie osobne części. Najpierw, jak to już u mnie zawsze bywa, zapraszam Was na projekt denko - przejrzymy sobie co takiego dobiło dna, a w następnym poście pokażę Wam czy te kosmetyki zastąpię. Sporo tego, więc do dzieła!

Vita Liberata pHenomenal Samoopalacz w piance
Pisałam o nim już z milion razy, więc nie będę się rozgadywać. Cudowny kosmetyk, który zmieniał całkowicie moja zdanie o samoopalaczach. Łatwy w aplikacji, nie robi smug czy zacieków, nadaje skórze piękny kolor naturalnej opalenizny. Kolor, dzięki któremu widzimy gdzie już nałożyłyśmy produkt, jest dodatkowym atutem. Cena oraz dość krótki okreś ważności (6 miesięcy) to jedyne wady, jaki widzę w tym produkcie.


Balsam po opalaniu SunOzon
Miałam go jeszcze z zeszłego roku i wykończyłam podczas pobytu nad morzem. Przyjemny kosmetyk o lekkie konsystencji i delikatnym, świeżym zapachu. bardzo szybko się wchłaniał i nie zostawiał tłustej warstwy, więc był idealny po prysznicu w ciagu dnia. Co do działania na opaloną skórę, to był ok, ale fajnie by było, jakby lekko chłodził, a tego nie robił.

Isana Professional Shampoo Pure locken Szampon do włosów kręconych
Miałam go w domu rodzinnym, więc używałam tylko od czasu do czasu. Całkiem przyjemny kosmetyk, ale niczym szczególnym się nie wyróżnia. Dobrze mył skórę głowy, nie obciążał włosów. Nie zauważyłam żadnego wpływu na skręt włosów. Ogólnie całkiem niezły, ale nie na tyle, żebym chciała do niego wracać. 

Ziaja Liście manuka Pasta do głębokiego oczyszczania twarzy przeciw zaskórnikom
Tego kosmetyku chyba nie trzeba nikomu przedstawiać. Swego czasu był bardzo popularny i wcale się nie dziwię. Sama pisałam o nim dawno temu, choć nie wiem czy wizualnie powinnam Wam ten post polecać :D Generalnie pastę bardzo lubię, również używałam jej sporadycznie w domu rodzinnym. Zazwyczaj stosowałam ją jako peeling, ale od czasu do czasu zostawiałam też na kilka(naście) minut w roli maseczki. W obu przypadkach skóra była bardzo dobrze oczyszczona i wygładzona. 


SKIN Laboratory Mydło w piance mango-kokos / aloe
Normalnie nie pokazuję Wam tutaj mydeł do rąk, ale to jest na tyle ciekawe, że postanowiłam zrobić wyjątek. Skusiła mnie oczywiście jego forma, mianowicie pianka. Nie trudno tutaj dostrzec inspirację kultowymi mydłami BBW, ale porównania niestety nie mam. Pianka SKIN dobrze myła dłonie, nie wysuszała ich jakoś nadmiernie oraz pięknie pachniała (cudowne połączenie mango i kokosa), a zapach ten dość długo utrzymywał się na skórze. I muszę też wspomnieć o samym opakowaniu, pompka cały czas działała bardzo sprawinie, a szata graficzna bardzo przypadła mi do gustu. Niestety nie był to najwydajniejszy produkt. Znajdziecie je w Rosmannie.

Organic Shop Organic bamboo&sea salt Body polish
Pasta do ciała z grubymi kryształkami soli. Coś pomiędzy produktem do mycia a peelingiem. Ja stosowałam ją codziennie i bardzo polubiłam ten produkt. Skóra była po nim gładka i dobrze oczyszczona, ale nie przesuszona. Niestety nie był zbyt wydajny, jakoś szybko się skończył. Więcej napiszę już niedługo, bo planuję osobny wpis o dwóch kosmetykach tej marki.

Make Me Bio Delikatny puder myjący
Jeden z moich absolutnych ulubieńców w porannej pielęgnacji twarzy. Oczyszcza skórę, ale jest bardzo delikanty, zostawia ją miękką i bez żadnego ściągnięcia czy przesuszenia. Zużyłam drugi słoiczek i na razie kobieca ciekawosć popchnęła mnie w stronę czegoś nowego, ale do tego pudru na pewno jeszcze kiedyś wrócę.


Holika Holika Aloe facial cleansing foam
Bardzo przyjemny kosmetyk, pojawił się już w ulubieńcach lipca. Żel, który w kontakcie z wodą zamienia się w piankę. Dobrze sprawdzała się zarówno przy porannym myciu twarzy, jak i ostatni krok w wieczornym oczyszczaniu. Świetnie pasowała w duecie ze szczoteczką soniczną z Biedronki. Nie przesuszała skóry, ale była po umyciu leciutko ściagnięta. Przemycie skóry tonikiem czy nałożenie kremu całkowicie niwelowało ten problem. No i to opakowanie! Chyba nikt nie przejdzie obok niego obojętnie ;)

      Ulubieńcy lipca 2016

Nacomi Olej jojoba
On również pojawił się już w ulubieńcach. Bardzo uniwersalny olejek! Bardzo dobrze sprawdzał się przy moich kapryśnych, wysokoporowatych włosach, ale też na mojej tłustej i skłonnej do niedoskonałości cerze. Włosy były po olejowaniu miękkie i nawilżone, a skóra gładka, nawilżona, a niedoskonałości jakby goiły się odrobinę szybciej.


Bath&Body Works Żel pod prysznic Pretty as a peach
Ależ to pięknie pachniało! Tą małą pojemność zabrałam ze sobą na wakacje, więc teraz apach tym bardziej miło mi się kojarzy, ale i bez tego mógłby być ulubieńcem za sam ten aspekt. Uwielbiam owocowe zapachy, a brzoskiwnię to już szczególnie. Żel był bardzo wydajny, wystarczyła odrobina żeby dobrze się spienił i umył całe ciało. Zapach niestety na skórze się nie utrzymywał, ale podczas mycia był dobrze wyczuwalny. Mimo wszystko nie jest wart swojej regularnej ceny, ale jeśli traficie na zniżkę, to zróbcie sobie tą przyjemność ;)

Palmer's Natural Bronze Balsam bronzujący do ciała
Kolejny świetny kosmetyk, który pojechał ze mną na wakacje. Pojawił się też w ostatnich ulubieńcach. Nadawał skórze ładny, naturalny odcień, a jednoczeście bardzo dobrze ją nawilżał i odżywiał. Nie robił smug i zacieków. Zapach typowy dla kakaowej serii tej marki, dość intensywny i lekko sztuczny, ale w moim odczuciu dość przyjemny. 

      Ulubieńcy sierpnia 2016

Suchy szampon Batiste cherry
Małe opakowanie idealne na wyjazdy. Cenowo nie wychodzi to najkorzystniej, no ale cóż. Co do działania to nie wiem czy jest sens mówić to po raz kolejny. To najlepsze suche szampony, jakich używałam. Pięknie pachną, świetnie działają, choć nie warto z nimi przesadzać. Nieraz już uratowały mnie z małych opresji. Najlepsze!

Anida Krem do rąk i paznokci Odżywczy
Czy taki odżywczy, to bym polemizowała. Jest to dobry krem, jeśli szukacie czegoś do stosowania w ciągu dnia - ma lekką konsystencję, szybko się wchłania i daje chwilowe uczucie ulgi suchym dłoniom. Działanie jest jednak krótkotrwałe, a nawilżenie nawet zaraz po nałożeniu na kolana nie powala. Dla mnie średniaczek, nie będę do niego wracała. 

Wibo Czarny eyeliner w pędzelku
Miałam go baaardzo długo, a przez cały ten czas był świeży i działał tak samo jak zaraz po zakupie. Niestety kreski na moich oczach nie utrzymują się zbyt długo, ale ten eyeliner dawał sobie całkiem nieźle radę. Miał cieki i precyzyjny pędzelek, mocno czarny kolor. Generalnie byłam z niego zadowolona.

Missha Pure Source Sheet mask Lemon
Zastanawiam się czy nie stworzyć osobnego wpisu na temat maseczek tej marki, bo to już moja trzecia sztuka, a zapas zdążyłam już uzupełnić. Po tej wersji moja skóra była ładnie rozjaśniona, gładka i nawilżona. Szczerze mówiąc ciężko mi wymagać czegoś więcej od maseczki w takiej formie. Dużym atutem jest dla mnie przyjemność z samego trzymania tej szmatki na twarzy, wymusza to na nas chwilę relaksu, czego na pewno nie mam jej za złe ;)

Claresa Mineralne wzmocnienie Maska Peel-off
Maseczka ma postać rposzku i musimy rozrobić ją z wodą. Ma odświeżać, wzmacniać i silnie tonizować, Jeśli mam się z czymś zgodzić, to na pewno z pierwszym punktem. Skóra po użyciu maseczki jest bardzo ładnie oczyszczona i gładka, ale podczas trzymania jej na twarzy daje takie uczucie chłodu, że aż się zimno robi! Tak mocno chłodzącej maski jeszcze nie miałam i w moim odczuciu nie jest to ani trochę przyjemne. Maska ładnie schodziła (choć kawałkami, nie jednym płatem ;)), a resztki łatwo było zmyć wodą. 15ml starczyło mi na 3 użycia, więc za to duży plus. Z działania jestem zadowolona, ale to mocne chłodzenie mnie pokonało. Zaciekawiła mnie jednak sama marka i będę musiała sprawdzić, czy mają w ofercie inne maseczki.

Próbki
Będąc w stacjonarnym sklepie Missha otrzymałam odlewkę maseczki, która mnie zaciekawiła - Black Ghassoul Mask. Starczyła mi na jedno użycie i musze przyznać, że czuję się zainteresowana. Skóra była oczyszczona, a niespodzianki lekko uspokojone. Zużyłam też kolejne dwie próbki kremu pod oczy Khiel's, które swoją drogą starczyły mi na ok 2 miesiace! Krem pojawił się już w ulubieńcach, najlepszy jaki miałam do tej pory. Wykorzystałam również jedną z dwóch saszetek zawierających peeling do rąk marki Tołpa. Bardzo fajny kosmetyk, jestem ciekawa czy występuje w formie pełnowymiarowej. Drobinki były bardzo drobne, ale dokładnie ścierały martwy naskórek. Dodatkowo dłonie były po nim nawilżone. Ostatnia próbeczka to jajo, które miało zawierać peeligującą piankę marki Holika Holika. W moim odczuciu był to po porstu żel, który zamieniał się w lekką piankę. Nie było w nim ani jednej drobinki, więc nie wiem skąd ten peeling w nazwie. Próbka starczyła mi na dwa użycia.

Znacie te kosmetyki? Może Was coś zainteresowało? Bardzo jestem ciekawa Waszego zdania ;)

Brak komentarzy:

Obsługiwane przez usługę Blogger.