Bilans kosmetyczny stycznia 2016 cz. I - projekt denko





Kolejny miesiąc minął, więc zgodnie z tradycją zapraszam Was dzisiaj na bilans kosmetyczny. Jak zawsze zaczniemy od zużyć, których uzbierało się całkiem sporo. Wspominałam Wam już, że staram się zużyć kosmetyki, które średnio się u mnie sprawdzają. W tym miesiącu przeważają jednak denka produktów, które lubiłam lub które są obowiązkowe w mojej codziennej pielęgnacji. W lutym czeka mnie więc małe uzupełnianie, ale o tym innym razem.



1 i 2. Maski do włosów: aloesowa NaturVital i rosyjska drożdżowa
Obie są moimi ulubieńcami i pisałam już o nich w poście o moich ulubionych maskach, gdzie Was odsyłam. Różnią się, działają inaczej, ale moje włosy kochają je obie!

3. Masło otulające Pat&Rub 
O nim też już pisałam - klik. O ile z działanie byłam bardzo zadowolona, o tyle zapach nie przypadł mi do gustu. Wracać już do niego więc raczej nie będę, ale jeśli Wam zapach się spodoba, to polecam.

4. Organique Glinka ghassoul 
Bardzo dobrze sprawdzała się przy cerze problematycznej. Moim zdaniem jest trochę delikatniejsza niż glinka zielona czy ta z morza martwego, powinna więc sprawdzić się na różnych typach cery. Skóra po jej użyciu była ładnie uspokojona, koloryt był wyrównany a pory lekko ściągnięte. Stosowana regularnie przyspieszała gojenie się niespodzianek.




5. Suchy szampon Batiste Neon lights 
Szampon Batiste pojawia się prawie w każdym moim denku, więc to żadna niespodzianka ; ) Ten działał jak zwykle świetnie, zapach również był przyjemny, ale jak już wspomniałam Wam w ulubieńcach stycznia, inna wersja podbiła moje serce pod tym względem.

6. L'Occitane Szampon i odżywka Essential oils 
Te miniaturki dostałam kiedyś jako gratis do zakupów. Włosy wyglądały po nich całkiem dobrze, pod względem działania nie mogę im nic zarzucić. Szampon dobrze domywał (również oleje), a odżywka, choć o lekkiej konsystencji, zostawiała włosy miękkie i wygładzone. Jedynie zapach zupełnie mi się nie podobał, a niestety utrzymywał się przez jakiś czas na włosach. Cena pełnowymiarowych produktów jest wysoka, a mnie nic szczególnie nie zachwyciło, ot dobry duet, więc nie zdecyduję się na zakup.

7. Biochemia Urody Serum antyoksydacyjne flavo+C15EF 
Kupując to serum liczyłam na lekkie rozjaśnienie przebarwień, które mam na policzkach, jednak w tej kwestii nie zauważyłam żadnej poprawy. W duecie z kremem Bandi (o czym pisałam tutaj) utrzymywało moją problematyczną cerę w ryzach, nowe niespodzianki pojawiały się dużo rzadziej. Bardzo dobrze sprawdzało się na dzień pod makijaż. Było też bardzo wydajne, zazwyczaj stosowałam ok 4-5 kropli. Jest też bardzo łatwe w przygotowaniu. W zapasie została mi końcówka kremu, ale jak tylko go skończę, pewnie kupię to serum ponownie.

8. Żel pod prysznic The Body Shop Peach 
On również znalazł się już w ulubieńcach. Miał niesamowity brzoskwiniowo-nektarynkowy zapach. Zero sztucznych nut, pachniał jak prawdziwy owoc. Do tego świetna wydajność (ok 1,5 miesiąca) i brak nadmiernego przesuszania skóry. Mogłabym się jedynie przyczepić do ceny i opakowania, ale żele te są często na promocji, a sztywna butelka to spraw zupełnie drugorzędna. 




9. Rosyjski peeling do stóp 
Moim ulubieńcem w tej kategorii jest peeling z Yves Rocher i ten niestety mu nie dorównał. Był ok, ale bardziej jako peeling do ciała. W przypadku stóp, moim zdaniem powinien być mocniejszy. Plus za to, że zostawiał nawilżającą warstwę, dzięki czemu można było zrezygnować już z kremu. Ja jednak nie będę już do niego wracała, bo znam lepszy.

10. Żel do mycia twarzy Tołpa Dermo face, sebio 
Bardzo dobry żel do codziennej pielęgnacji. Ja stosowałam go zawsze rano lub mieszałam z korundem. Nie przesuszał mi skóry, nie podrażniał. Miał bardzo przyjemny, delikatny zapach. Jeśli szukacie dobrego, drogeryjnego żelu do mycia twarzy, to ten mogę jak najbardziej polecić.

11. Podkład mineralny Annabelle Minerals 
Zużyłam kilka próbek w nowych odcieniach Sunny, testowałam wersję kryjącą i matową. Podkłady AM lubię za to, że nakładając je mam pewność, że nie pogarszają stanu mojej problematycznej cery. Problem mam jednak z wyborem wersji podkładu. Kryjący odpowiada mi stopniem krycia, jednak nie utrzymuje się zbyt długo. Wersja matowa natomiast utrzymuje się lepiej, ale za to krycie jest jednak zbyt delikatne jak na moje problemy. Na razie zostaję więc przy wersji kryjącej, ale kusi mnie, żeby przetestować w końcu też inne marki.

12. Puder Maybelline Affinitone 03 
Kupiłam go dawno temu z myślą o noszeniu w torebce i poprawkach w ciągu dnia. W rzeczywistości jednak prawie nigdy nie dokładam pudru (nie wygląda to najlepiej), więc leżał w jakiejś kieszonce i czekał aż go wykończę. Był cłakiem dobry, ale niestety jak dla mnie efekt matu utrzymywał się o wiele za krótko. Po raz kolejny upewniłam się, że najlepszą opcją dla mnie są pudry sypkie. Do tego więc wracać nie będę.



13. Tusz do rzęs Eveline Volumix Fiberlast Mascara 
Początkowo był dość rzadki, więc sklejał moje dość liche rzęsy. Odstawiłam go więc na jakiś czas i jak już trochę podsechł to zaczęliśmy się dogadywać. Bardzo ładnie rzęsy rozczesywał, trochę też wydłużał i pogrubiał. Miał bardzo ładny czarny kolor. Niestety jednak nie utrzymywał pokręcenia rzęs, na czym mi bardzo zależy. Ogólnie rzecz biorąc - dobry tusz, ale będę dalej szukała swojego ulubieńca.

14. Korektor kryjąco-rozświetlający Eveline Art scenic (kolor najjaśniejszy) 
To było moje drugie opakowanie i to najlepszy korektor pod oczy, jaki do tej pory miałam. Ładnie rozświetlał spojrzenie, ale jednocześnie zakrywał to co było do zakrycia, choć nie jest to pełne krycie. Wyglądał na skórze naturalnie, choć zdarzało mu się trochę zebrać w zmarszczkach mimicznych. Kupiłabym kolejne opakowanie, ale mam na oku coś innego, co chciałabym przetestować.

15. Lakier do paznokci Essie Too too hot 
Żegnam się z moją ukochaną czerwienią, pokazywałam Wam ją np tutaj. Jeśli szukacie idealnego czerwonego lakieru to koniecznie pomacajcie Too too hot. Cudowny kolor, a do tego wszystkie cechy lakierów Essie, które uwielbiam - dobra trwałość, dobre krycie i bardzo wygodny pędzelek. Na pewno kupiłabym kolejną buteleczkę, ale aktualnie rozwija się moja miłość do hybryd (bardzo podobny kolor ma Sexy red od Semilac).

16. Resibo Krem pod oczy (próbka) 
Ten niepozorny 1ml starczył mi aż na 2 tygodnie używania! I muszę przyznać, że poważnie rozważam zakup pełnego opakowania. Krem bardzo dobrze radził sobie z nawilżaniem okolic oczu, a moja w ostatnim czasie jest dość sucha. Podejrzewam, że prędzej czy później trafi w moje ręce, jednak zastanawiam się czy nie odłożyć tego zakupu do wiosny. 

Jestem bardzo ciekawa czy znacie te kosmetyki i jakie macie o nich zdanie! ; )

Skomentuj wpis

Obsługiwane przez usługę Blogger.