Ulubieńcy roku 2016

Rok 2016 minął niemal niepostrzeżenie, ale muszę przyznać, że tworzenie comiesięcznych serii na blogu trochę sprowadza mnie na ziemię. Za sobą mamy kolejnych 12 miesięcy i dzisiaj chciałabym przedstawić Wam swoich ulubieńców tego czasu. Same perełki, najlepsze z najlepszych. Za wszystko, co Wam dzisiaj pokażę, ręczę osobiście i wiem, że jeśli się na coś zdecydujecie, to nie będzie roczarowania. Nie przedłużam już więc i zapraszam serdecznie!


Mgiełka Bath&Body Works Pink Chiffon KLIK
Piękny, słodki zapach, który dodatkowo bardzo miło mi się kojarzy z wyjazdem do Warszawy na Meet Beauty. Jak na mgiełkę całkiem dobrze się utrzymuje na skórze, a na ubraniach zostaje jeszcze dłużej. Będąc w BBW ciężko się na coś zdecydować, ale zdecydowanie polecam zwrócić uwagę właśnie na Pink Chiffon.

Szczoteczka soniczna do mycia twarzy Beauty Line RECENZJA
Widziałam różnicę w stanie mojej skóry przy regularnym jej używaniu. Była zdecydowanie bardziej gładka, a przy tym dokładniej oczyszczona. Samo używanie szczoteczki jest dla mnie relaksujące, więc nie jest przykrym, wieczornym obowiązkiem. Jest trochę twarda, ale po przyzwyczajeniu się przestałam zwracać na to uwagę. W Biedronce kosztowała ok 35zł i moim zdaniem to świetna cena za taki produkt!

Kiehl's Krem pod oczy z awokado KLIK
Zużyłam kilka próbek i zakochałam się w tym kremiku. Jest bardzo treściwy, ale jakby mokry - lekko ślizga się na skórze. Jest to dość specyficzna konsystencja, ale sam krem świetnie nawilża okolicę pod oczami i bardzo fajnie sprawdzał mi się na dzień pod zastygający korektor. Trzeba mu dać jednynie chwilkę na wchłonięcie się. Aktualnie czeka już na mnie słoiczek!


Insight Rebalancing Szampon do włosów przetłuszczajacych się RECENZJA
Nie sprawił niestety, że mogłam na stałe wydłużyć czas pomiędzy myciem włosów, ale i ta robił sporą różnicę. Włosy były cały dzień świeże i ładnie odbite u nasady, a od czasu do czasu mogłam je zostawić na 2 dni i też wyglądały ok. Delikatnie chłodził skórę głowy, ale nie było to mocne czy nieprzyjemne. Był niesamowicie wydajny. Ma naturalny skład i bardzo przystępną, zwłaszcza jak na połączenie natury i takiej pojemności, cenę.

Szczotka do włosów Tangle Angel RECENZJA
Zdecydowanie włosowy hit tego roku. Do tej pory uwielbiałam Tangle Teezer ale aniołek dla mnie zdecydowanie wygrał. Szczotka tak samo dobrze rozczesuje włosy, ale jej ząbki są jakby mniej drapiące i w rezutlacie jest dla włosów bardziej delikatna. Nawet moja druga połowa stwierdziła, że jest lepsza, a to już musi coś znaczyć! Design ze skrzydełkami nie do końca do mnie przemawia, ale wersje Classic są śliczne, a to dodatkowy atut tej szczotki.

Pędzle Hakuro KLIK
Na początku roku zaopatrzyłam się w kilka sztuk nowych pędzli do twarzy i nadal jestem z nich bardzo zadowolona. Szczególnie z modeli H50 i H54, których używam praktycznie codziennie. Nic się z nimi złego nie dzieje, nadal sprawują się tak samo dobrze jak zaraz po kupieniu. Flat top idealnie sprawdza się do podkładów mineralnych, a H54 używam z powodzeniem do pudru oraz ewentualnego rozcierania konturu.


Make Me Bio Delikatny puder myjący RECENZJA
Jeśli zaglądacie na mojego bloga to nie jest to dla Was żadna niespodzianka. Wspominałam o tym pudrze co najmniej kilka razy ;) Jest bardzo delikatny, nie przesusza ani nie podrażnia skóry, a wręcz przeciwnie, uspokaja ją. Do porannego oczyszczenia twarzy sprawdzał się po prostu wzorowo. Wystarczy wyspać odrobinę produktu w zagłębienie dłoni, drugą ręką dodać trochę wody, zmieszać i gotowe, można umyć buźkę! Puder ma rewelacyjny, prościutki skład i całkiem dobrą wydajność. Zużyłam dwa opakowania i na pewno jeszcze kiedyś do niego wrócę.

Hagi Cosmetics Zabłocka sól do kąpieli KLIK
Ulubiony umilacz kąpieli w tym roku. Sól bardzo przyjemnie pachnie i jest naładowana olejkami, dzięki czemu woda robi się lekko tłusta i po wyjściu z kąpieli nie musimy już używać balsamu do ciała. Hagi to marka naturalna, więc nie znajdziecie w składzie żadnych niepożądanych składników niewiadomego pochodzenia. Opakowanie jest ogromne, więc starczy na wiele kąpieli.

Vita Liberata Samoopalacz w piance RECENZJA
Najlepszy z jakim miałam styczność, zdecydowanie! Jest niesamowicie łatwy w użyciu, zwłaszcza z dedykowaną rękawicą. Nie ma żadnych plam, smug czy innych niespodzianek. Kolor jest bardzo naturalny, lekko ciepły. Nie jest całkowicie pozbawiony zapachu, ale za to nie brudzi ubrań i pościeli. Efekt jaki daje jest trwały i wystarczy nawet aplikować go raz na tydzień czy ewentualnie co kilka dni. Niestety cena nie jest niska, a data ważności dość krótka, ale jeśli możecie sobie na niego pozwolić, to polecam serdecznie, bo jest świetny.


Ava Maska enzymatyczna RECENZJA
Zdecydowanie moja ulubiona maska tego roku. To połączenie oczyszczającej maseczki i peelingu enzymatycznego. Skóra po jej nałożeniu jest uspokojona, oczyszczona, bardzo gładka i miękka, a jej koloryt jest wyrównany. Ewentualne niedoskonałości łatwiej się po niej goją i znikają. Maseczka zastyga na skórze, ale nie ma problemów z jej zmyciem. Skład też nie jest długi. Jak na produkt gotowy i dostępny stacjonarnie, to jest naprawdę hit!

Dear, Klairs Nawilżający tonik do twarzy RECENZJA
Kolejny ulubieniec w kategorii pielęgnacji twarzy. Poznałam w tym roku trochę koreańskich kosmetyków, ale ten zrobił na mnie chyba największe wrażenie. Jest lekko żelowy, więc aplikuję go dłońmi, żeby nie marnować produktu na waciku. Skóra naprawdę jest delikatnie nawilżona, ale przy tym też uspokojona. Jest to idealne zamknięcie rutyny oczszczania skóry. Produkt nie jest tani, ale niesamowicie wydajny. 

Too Faced Baza pod cienie Shadow Insurence KLIK
Mam bardzo tłuste powieki i większość baz nie daje sobie z nimi rady. Ta nie jest jeszcze idealna, ale zdecydowanie najlepsza jaką do tej pory używałam. W wolniejszy dzień utrzymuje mi cienie prawie cały dzień bez większych uszczerbków. W dni, które spędzam bardziej intensywnie, ten czas się skraca, ale kilka godzin spokojnie daje radę. Na powiekach wypada na przezroczystą, więc nie wyrównuje koloru skóry, ale poza tym nie mam jej nic do zarzucenia.


Batiste Eden Suchy szampon KLIK
Testowałam już sporo suchych szamponów, ale to te z Baiste sprawdzają się u mnie najlepiej. Po prostu działają, a kosmetyk tego typu lubię mieć na wszelki wypadek zawsze pod ręką. Moją ulubioną wersją został Eden - pachnie bardzo przyjemnie, działa tak samo dobrze jak pozostałe wersje, a dodatkowo szata graficzna to miód na moje oczy! ;)

Absolute Organic Aloesowy żel do mycia twarzy RECENZJA
Najlepszy żel do mycia twarzy jaki miałam. Nie jest to mocno oczyszczajacy kosmetyk, który nada się np do demakijażu, ale świetnie sprawdza się przy porannym oczyszczaniu lub jako ostatni krok oczyszczania wieczornego. Jest bardzo delikatny i zupełnie nie przesusza skóry, nawet o uczuciu ściągnięcia nie ma mowy. Do tego bardzo ładnie pachnie, jest bardzo wydajny i ma przyjemny skład. Nie kosztuje też dużo, zwłaszcza biorąc pod uwage jego wszystkie zalety. Jeśli nadal szukacie ideału w tej kwestii, to polecam zainteresować się tym gagatkiem!

Lakiery hybrydowe
Są moimi ulubieńcami w sensie ogólnym - nie wyobrażam już sobie powrotu do zwykłych lakierów! Trwałość i wygoda to niesamowite ich zalety! Co do konkretów - moje ulubione kolory to Semilac Sexy red, Semilac Burgundy wine, Semilac Sleeping beautyIndigo Chic nude i Claresa 406. Poza tym zakochałam się też w bazie proteinowej Indigo (o której już niedługo napiszę więcej!) oraz Top Coat'cie ze Słowianki, który bardzo długo się błyszczy i dodatkowo nie ma warstwy dyspersyjnej.


Wosk Kringle Candle Vanilla Cone KLIK
To co prawda ulubieniec już końca roku, ale tak jak zapowiadałam, musiałam go tutaj umieścić. To jeden z najładniejszych zapachów jaki kiedykolwiek miałam. Pachnie słodko, jak połączenie wanilii i śmietanki, ale nie mdło. Ten zapach to idealne umielenie wieczoru. Zapach nie jest bardzo intensywny i nie powoduje u mnie zupełnie bólu głowy, ale jest wyczuwalny. Bardziej robi tło niż wysuwa się na pierwszy plan. Wosk pachnie bardzo długo, jeden kawałek paliłam już jakieś 8 razy, a nadal go czuć.

Świeca Bath&Body Works Salted Caramel RECENZJA
Ah, co to jest za zapach! Pachnie dokładnie tak, jak się nazywa. To karmel przełamany słoną nutą, dla mnie po prostu idealny! Jak każda świeca BBW jest dość intensywny i nawet samo otwrcie słoika sprawia, że zapach staje się wyczuwalny. Nie powoduje jednak u mnie bólu głowy. Jest moim idealnym poprawiaczem humoru po cięższym dniu ;)

Charlotte Link Dom sióstr KLIK
Kolejny ulubieniec końcówki roku, bo czytałam ją w listopadzie, ale zrobiła na mnie naprawdę duże wrażenie. Po dokładny opis odsyłam Was do wpisu W wolnym czasie. Niesamowita historia rodzinna, o tym jak wojna burzy marzenia i łamie człowieka, jak nie wszystko układa się po naszej myśli. Ale jednocześnie też o sile głównej bohaterki. A to wszystko zatopione w thrillerze, niebanalnym i nieoczywistym. Rewelacyjna książka, jeśli nie znacie jeszcze twórczości pani Link to polecam serdecznie.

Znacie te kosmetyki? Bardzo jestem ciekawa jakie są Wasze opinie na ich temat ;)

Brak komentarzy:

Obsługiwane przez usługę Blogger.