Korektor idealny? Liquid Camouflage od Catrice


Było o nich swego czasu bardzo głośno, przez wiele dziewczyn okrzyknięte ulubieńcami. Długotrwałe, dobrze kryjące… ideały? Tak można by myśleć, czytając coraz to nową, pozytywną recenzję. Bardzo dużo zostało już o nich powiedziane, ale mam ochotę dorzucić do tego moje 5gr. Jeśli macie ochotę poczytać, to zapraszam ;)

Miałam niemały problem, żeby kupić te maluchy. Nie wiem ile razy zaglądałam do drogerii i zawsze to samo - puste miejsce w szafie Catrice. Powoli zaczynałam wtpić, czy aby w ogóle jeszcze się pojawi. Ale w końcu przypadkiem wpadłam na kolor 20, a po jakimś czasie dokupiłam jeszcze 10. I tak oto stałam się posiadaczką całej gamy kolorystycznej korektorów Liquid Camouflage. I może od niej właśnie zacznę. 

Muszę przyznać, że kolory korektorów są dla mnie sporym rozczarowaniem. Numer 10 jest jasny, ale wpada w różowo-szare tony. Zupełnie nie współgra z moją jasną, żółtawą cerą. 20 jest namiost beżowo-żółta, nawet lekko brzoskwiniowa, ale dość ciemna. Oba kolory też mocno oksydują. Pierwszy robi się jeszcze bardziej szarawy, a drugi po prostu ciemniejszy. Co ciekawe, w moim przypadku ciemnieją na twarzy, ale już nie zauważyłam tego pod oczami. Z tego też względu używam ich wbrew pozorom trochę odwrotnie - ciemniejszy pod oczami (jego kolor bardzo fajnie neutralizuje zasinienia) a jaśniejszy na niedoskonałości (pod podkład, w innym wypadku kolor by się odcinał).

Ciężko było mi złapać dobrze to na zdjęciu, ale mam nadzieję, że widać choć trochę jak zmieniają się kolory po chwili kontaktu ze skórą. 

Korektory mają faktycznie dobre krycie, choć nie rewelacyjne. Mi na co dzień zupełnie wystarcza, ale jeśli szukacie czegoś, co zakryje każdy problem, to nie będzie to dobry wybór. Można je jednak delikatnie zwiększyć, gdy po nałożeniu pozwolimy mu lekko wyschnąć (wystarczy chwilkę odczekać) i dopiero wtedy go wklepiemy. Ale jeśli nie macie mocnych przebarwień czy silnych cieni pod oczami, to spokojnie da sobie radę. 

Warto jednak zacząć od dobrej pielęgnacji. Są to korektory zastygające, a te mają w zwyczaju przesuszać. Dobry krem pod oczy to będzie podstawa, choć i wtedy skóra w tych rejonach może wygladać dość sucho po kilku godzinach noszenia makijażu. Na skórze całej twarzy tego nie zauważyłam, ale jeśli macie jakieś przesuszone partie, to lepiej go sobie tam odpuścić, bo tylko to podkreśli (ale jak zresztą każdr korektor).

Opakowanie jest standardowe, "błyszczykowe". Lubię takie rozwiązania, mamy precyzję w aplikacji i nie trzeba grzebać paluchami. W cenie ok 15zł dostajemy 5ml produktu.

Podsumowując, mimo wszystko jestem z tych korektorów zadowolona, choć z pewnością nie są bez wad. Największym minusem jest moim zdaniem uboga kolorystyka oraz fakt oksydowania na skórze. Poza tym to naprawdę dobre kosmetyki.

Znacie te sławne już korektory? Macie podobne zdanie, czy może zupełnie się ze mną nie zgadzacie? 

Brak komentarzy:

Obsługiwane przez usługę Blogger.