Ubraniowe nowości ostatnich miesięcy



O to, czy macie ochotę na tego typu post, pytałam Was już jakiś czas temu na Instagramie. Sporo z Was wyraziła chęć, więc jest! Bądźcie jednak dla mnie łaskawe, niestety nie mam aktualnie lepszego miejsca w domu do robienia zdjęć całej mojej osoby (do tego stałoogniskowy obiektyw nie pomaga), ale mam nadzieję, że przymkniecie na to oko. Nie będzie to dużo rzeczy, bo nie jestem fanką wypychania szafy, żeby potem nie mieć się w co ubrać ;) Są to zakupy z ostatnich 2-3 miesięcy. Jest to kilka całkowicie podstawowych rzeczy, o które musiałam uzupełnić moją garderobę. Jeśli macie więc ochotę na taki troszkę inny temat, to zapraszam dalej.


W pierwszej bluzeczce zakochałam się praktycznie od pierwszego wejrzenia! Biel to dla mnie kwintesencja lata, a takie lekkie zwiewne bluzeczki wręcz uwielbiam ;) Na oku mam nawet jeszcze 2-3 sztuki w podobnym stylu, ale jakoś ciągle się jeszcze waham. Ta jest ze sklepu Reserved i kosztowała 49,99zł. Kolejne dwie sztuki, to dokładnie ten sam model, tylko w różnej kolorystyce. Pierwszą kupiłam szarą i bardzo spodobało mi się to połączenie koronki ze zwykłą bluzeczką. Jak zobaczyłam jednak innym razem wersję w paseczki, nie mogłam sobie odmówić! I takim sposobem mam dwie, i obie równie mocno uwielbiam ;) Są z H&M i każda kosztowała 39,99zł.


Szary sweterek z Bershki (49,99zł) kupiłam z myślą o konferencji Meet Beauty. Niestety pogoda nie była najpiękniejsza, więc nie chciałam niczego zbyt letniego. Poza tym musiałam przewieźć ciuchy w walizce i nie było mowy o prasowaniu. Swetek sprawdził się więc idealnie ;) Z przodu jest na zakładkę, a tył ma dłuższy i zaokrąglony. jest z dość cienkiego materiału, więc na letnie wieczory będzie jak znalazł. Ostatnią rzeczą z ciuchów są najzwyklejsze czarne rurki z Zary. Są jakby połączeniem spodni i legginsów, trochę cieńsze niż zwykłe jeasny. Są też dość elastyczne, więc bardzo dobrze przylegają do ciała. Stan mają normalny. Do tej pory nosiłam głównie biodrówki, ale chyba pora przerzucić się na coś wyższego właśnie, bo widzę dużą różnicę w wygodzie noszenia. Kosztowały 79,99zł.


Na koniec jeszcze dwie rzeczy - buty i torebka! O butach New Balance pisałam Wam już przy okazji wpisu z moją wiosenną wishlistą i mówiłam, że waham się między dwoma modelami. Ostatecznie zdecydowałam się jednak na 410 w czarnym kolorze. Mam je dopiero od miesiąca, ale już mogę stwierdzić, że są to zdecydowanie najwygodniejsze buty jakie miałam! Zamawiałam je z oficjalnej strony NB. Kosztują tam 299zł, ale ja skorzystałam z 15% rabatu. Ostatnia już rzecz to torebka. Ją również pokazałam Wam w wishliście. Moja kupiona jesienią torebka niestety praktycznie już umarła, więc tym razem chciałam coś porządniejszego. Nie wiem czy torebka z Zary taka jest, ale wygląda na dobrze zrobioną. Wszystko okaże się po jakimś czasie. Jak na razie jestem z niej jednak bardzo zadowolona. Najbardziej przydaje mi się wewnętrzna usztywniana kieszeń, która idealnie mieści mojego laptopa. Brakuje mi tylko głównego zamka, żeby można ją było całkowicie zamknąć, ale nie jest to dla mnie duży problem.


I to by było na tyle! Dajcie koniecznie znać co myślicie o takich postach. Nie jest to nic ambitnego, ale sama lubię przeglądać takie posty, więc jestem bardzo ciekawa Waszego zdania ;)

Skomentuj wpis

Obsługiwane przez usługę Blogger.