Bilans kosmetyczny października 2015 cz. II - nowości kosmetyczne


Dzisiaj zapraszam Was oczywiście na to, co tygryski lubią najbardziej, czyli drugą część bilansu kosmetycznego października - nowości! Moje przemyślenia na temat minimalizmu kosmetycznego i wszystko co z tym związane nie zmieniły się, choć po zakupach może specjalnie tego widać nie będzie.. cóż, na swoje usprawiedliwienie mam tylko to, że w stolicy często nie bywam, więc przy okazji Meet Beauty kupiłam kilka rzeczy. Nie mam jednak wielkich zapasów i wszystko niebawem będzie w użyciu, więc myślę, że nadal mam wszystko pod kontrolą ;) Jak już się wytłumaczyłam, to zapraszam dalej! ; )

Nie do końca rozumiem fenomen sklepu the Body Shop, bo składy tak drogich produktów są mocno średnie, w dodatku samo działanie też nie góruje jakoś specjalnie nad innymi. Nie można im jednak odebrać niezłego nosa do zapachów. Korzystając z promocji kupiłam więc 2 żele pod prysznic (jeszcze nie miałam okazji używać żeli TBS) i choć zapachy są typowo letnie, to są tak piękne i rzeczywiste (żadnych sztucznych smrodków!) że nie mogłam sobie odmówić wersji Peach oraz Mojito. 


O zapachach z Zary słyszałam już dawno wiele pozytywnych opinii, ale jakoś ciągle było mi nie po drodze żeby coś niuchnąć. Tym razem poszłam i do gustu przypadł mi zapach Black. Jako że jednak sam kosztował 39,99zł, a w zestawie z wersją Rose cena wynosiła 49,99zł to wybrałam duet i wersją różaną prawdopodobnie kogoś obdaruję ; )


Wykończyłam już totalnie wszystkie balsamy/mleczka/masła/olejki do ciała, więc musiałam zaopatrzyć się w coś nowego. Masło otulające pat&Rub kusiło mnie już od bardzo dawna, wiec korzystając z okazji na Allegro w końcu się zdecydowałam. Niestety zapach trochę mnie rozczarował. Chciałam coś słodkiego i właśnie "otulającego", a tutaj cytryna zdecydowanie dominuje. Nie zmienia to jednak faktu, że działanie tego masełka jest dobre.
Kolejne dwie perełki to łupy z maleńkiej, ale bardzo fanie wyposażonej drogerii Jasmin na dworcu centralnym z Warszawie. Znalazłam tam trochę kosmetyków rosyjskich i kilka firm naturalnych, zazwyczaj słabo dostępnych stacjonarnie. Wzięłam więc moją ulubioną maskę drożdżową oraz mydełko Yope o zapachu werbeny, które ciekawiło mnie już od dawna po tylu pozytywnych recenzjach, jakie ostatnio zbiera ; )


Na koniec kilka maluszków. Primer zabezpieczający włosy przed ciepłem podczas stylizacji z Bumble&bumble to pozycja z jesiennej wishlisty, którą pokazywałam Wam tutaj. Z kolorówki zdecydowałam się na powrót do podkładu Revlon Colorstay z kolorze 150 Buff. Brakowało mi kosmetyku, na którym mogłabym polegać gdy wiem, że makijaż ma dobrze wyglądać przez dłuższy czas. Nie jest to podkład który nakładam codziennie, ale jedynie na specjalne okazje. 
Pisałam Wam już kiedyś, że na swoich ustach toleruję tylko jasne odcienie, ale chciałam coś na jesień i.. kupiłam na próbę konturówkę Kiko w kolorze głębokiego wina. Na razie odważyłam się w niej pokazać tylko w sklepie ;D, ale muszę przyznać, że całkiem mi się podoba. 
Ostatnia sztuka to spirulina, którą znalazłam w Lidlu. Kiedyś miałam już tego smroda, ale wtedy nie widziałam aż takiego dobrego działanie jak teraz. Spirulina polecana jest do walki z przebarwieniami, z którymi mam od dłuższego czasu problem. Mam nadzieję, że ta męczarnia podczas trzymania maseczki na coś się zda ; )


I to na tyle ; ) Mało, dużo? Sporo, ale chyba nie najgorzej. Nie ma niczego przypadkowego, ani też żadnego kosmetyku, który mnożyłby zapasy. Jestem w miarę zadowolona ; )

Znacie te kosmetyki? Koniecznie dajcie znać, jeśli macie na ich temat jakieś zdanie ; ) Jest tu jakiś Wasz ulubieniec, albo może bubel? ; )


18 komentarzy:

  1. Słyszałam wiele dobrego o perfumach z Zary :) Szkoda, że nie mam na miejscu :(
    Twoje zakupy wydają mi się w sam raz - chyba wpisujesz się rzeczywiście w filozofię minimalizmu :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niektórzy narzekają na ich trwałość.. ale za taką cenę moim zdaniem wszystko jest ok ; ) Przynajmniej jak na razie ;p

      Usuń
  2. Spirulinę uwielbiam ale w sproszkowanej postaci :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Masło do ciała z pewnością wypróbuję, bo lubię kosmetyki pachnące cytrusowo ;) Spirulinę używam, ale tylko w proszku.

    OdpowiedzUsuń
  4. Oooo, różany zapach to coś dla mnie :) Muszę się przejść do Zary i powąchać :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niedługo będzie u mnie malutkie rozdanie na blogu więc możesz poczekać i spróbować wziąć udział ; )

      Usuń
  5. Miałam kupić czarne perfumy z Zary już dawno i ciągle się zbieram. Może teraz wreszcie się skuszę ;) Ach Kiko! Zapomniałam o nim, a mogłyśmy z Agą podejść w Wawie...

    OdpowiedzUsuń
  6. Wspaniałe nowości. Ja też bardzo bym chciała sprawdzić ofertę zapachową Zary ale zawsze o tym zapominam;/

    OdpowiedzUsuń
  7. Ciągle nie mogę się przyzwyczaić do zapachu spiruliny... Jak dla mnie to wali rybą :D

    Buziaki :*

    OdpowiedzUsuń
  8. Ja też nie rozumiem cen kosmetków w The Body Shop ale przyznać się muszę, że kiedy miałam do nich dostęp - od zapachów byłam mocno uzależniona :) Szczególnie tych owocowych. Z Twoich nowości znam masło Pat&Rub, które mnie właśnie pozytywnie zaskoczyło zapachem, bo takich otulających słodyczą nie lubię. Ale działanie było świetne, więc mam nadzieję, że chociaż z tego będziesz zadowolona. Ze spiruliną męczyłam się już kilka lat temu i radzę jedno - nie mieszaj tego śmierdziela z wodą różaną! Połączenie straszne, do teraz mnie strząsa na samą myśl. U mnie działanie spiruliny na skórę było trochę zbyt agresywne, więc mieszałam ją z białą glinką. Jeśli masz pod ręką składniki, to serdecznie polecam spróbować :) No i daj koniecznie znać jak wrażenia z używania tego mydełka w płynie. Nie znam, ale chętnie poznam :)
    pozdrawiam, A

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Haha, będę uważała na wodę różaną! ;D Ja mieszam z jogurtem, wydaje mi się że zapach jest wtedy leciutko delikatniejszy ; ) O glince białej nawet nie pomyślałam a mam, więc na pewno spróbuję! ; ) O mydle na pewno niedługo napiszę coś osobno ; )

      Usuń

Obsługiwane przez usługę Blogger.