Perełki stycznia i lutego - kosmetyki, gadżety i lifestyle
Pierwsze dwa miesiące nowego roku nie obfitowały u mnie w nowości, ale mimo to udało mi się znaleźć kilka świetnych produktów godnych polecenia. Kilka perełek kosmetycznych, jeden gadżet i trochę lifestylu - jak zwykle misz-masz, ale na najwyższym poziomie! ;)
Odkrycia kosmetyczne
W ostatnich miesiącach moja pielęgnacja jest bardzo prosta, ale pojawiło się w niej kilka nowości i część z nich zdecydowanie zasłużyła na miano ulubieńca. Zaczną od maleństwa, które niesamowicie mnie oczarowało. Serum olejowe Vitamin Bomb z polskiej marki My Magic Essence. Robione ręcznie i zawierające w składzie mnóstwo cudownych składników - witamina C i E, skwalan, wyciągi z granatu i dzikiej róży, olejki jojoba, malinowy, z dzikiej róży i śliwkowy. Razem tworzą mieszankę, które nałożona na noc przepięknie skórę odżywia, uspokaja i rozświetla. Różnica jest widoczna gołym okiem, nawet w kolorycie skóry, z którym zawsze mam największy problem. Dodatkowo jest to forma lekko gęstego, ale nie mocno tłustego olejku, jaką osobiście lubię najbardziej.. Jestem prawdziwie oczarowana tym olejkiem i gdyby nie jego wada, jaką jest bardzo wysoka cena, to z pewnością pojawiłby się w mojej rutynie pielęgnacyjnej na długi, długi czas!
Druga pielęgnacyjna perełka i ponownie mała, polska firma. Polemika opiera się w swoich produktach na składniku jakim matcha i w ofercie na razie znajdziemy trzy produkty z jej zawartością - masło do demakijażu (które też zapowiada się cudownie), peeling-maskę oraz krem do twarzy. Dzisiaj będzie o maseczce. Wesoły zielony kolor, przyjemny roślinny zapach i bardzo przyjemna konsystencja. Co do peelingu - drobinek jest w niej dość sporo, ale są jednocześnie dość delikatne i wiele zależy od nas - jeżeli tylko delikatnie zwilżymy dłonie i zaczniem masaż, uda nam się złuszczyć martwy naskórek w delikatny sposób, ale jeżeli od razu przejdziemy do zmywania, spokojnie uda nam się uniknąć większego peelingowania. Po maseczce skóra jest bardzo miękka, nawilżona i ładnie ujednolicona. Dla mnie to taki idealny produkt, kiedy nie do końca wiem, czego dokładnie by moja cera chciała - oczyszczenia? odżywienia? peelingu? Wtedy właśnie ten produkt jest idealny, taka poprawa wyglądu cery po kilkunastu minutach.
Ostatni, ale absolutnie nie najgorszy - cudowny żel do mycia twarzy marki Fridge. Jest to jeden z tych produktów, którego nie musimy trzymać w lodówce, ale na zużycie mamy 2,5 miesiąca. I przy codziennym używaniu spokojnie jesteśmy w stanie to zrobić. Żel ma bardzo przyjemną konsystencję, lekko herbaciany zapach i wygodną pompkę. Jest bardzo delikatny dla skóry, nie powoduje u mnie żadnego przesuszenia czy mocno nieprzyjemnego ściągnięcia skóry. Zdecydowanie jest to jedna z fajniejszych opcji na polskim rynku.
Gadżety
Zdecydowanie moje serce w ostatnich tygodniach zostało podbite przez bezprzewodowe słuchawki. Niby oczywistym wydaje się być wygoda, jaką daje brak jakiegolokwiek kabla, szczególnie zimą podczas sezonu na czapki, szaliki i suwaki zapięte pod samą szyję, dlatego nie wiem czemu wcześniej zawsze wybierałam tradycyjne modele. Model marki Sony który posiadam (WF-1000XM3) ma jeszcze dodatkowo bardzo dobrze działającą funckję redukcji hałasów z otoczenia, co jeszcze zwiększa moją sympatię do nich! Aha, no i są też naprawdę ładne ;)
Lifestyle
Przeszłam już całkowicie na naturalne świece zapachowe - uwielbiam je nie tylko ze względu na to, że jest to lepsza opcja pod kątem naszego zdrowia, ale same zapachy, które nie są tak sztuczne i nachalne, a do tego bardziej subtelna intensywność, która o wiele bardziej mi odpowiada. Świecę z wosku rzepakowego Flamma otrzymałam w prezencie od cudownych właścicieli marki i ogromnie się cieszę, że trafiła do mnie wersja Alluria. Jej nuty zapachowe to ciemny miód, tytoń i tonka... i czytając ten opis, pewnie bym się tego tytoniu wystarszyła i nigdy po nią nie sięgnęła. A tu takie zaskoczenie! Zapach jest ciepły, faktycznie lekko dymny, ale w takim bardzo przyjemnym wymiarze. Nie jest to świeca, którą palę na poprawę humoru lub zaraz po domowych porządkach. Dla mnie jest to zapach zarezerwowany na wieczorną jogę, z przygaszonym światłem i chwilą na wsłuchanie się w siebie. Idealnie dopełnia mi właśnie te momenty na macie.
A jak o macie mowa... to ona również jest moim ostatnim ulubieńcem. Jeżeli interesujecie się jogą, to na pewno znacie Natalię (simplife.pl), która tworzy korkowe cuda. Nowa mata chodziła za mną już od dawna i w końcu poprosiłam o nią jako mój prezent urodzinowy. Od tego czasu jest używana bardzo intensywnie i uwielbiam ją całą sobą. Połączenie naturalnego korka i naturalnego kauczuku tworzą cudowny duet, który się nie ślizga, jest biodegradowalny i do tego jeszcze pięknie wygląda. A to również za sprawą księżycowych grafik, które poza tym że są piękne, są też bardzo funkcjonalne i przemyślane - linie poprowadzone są pod różnymi kątami, co pomaga w wejściu w odpowiednią pozycję. Cudo!
Jeszcze jeden prezent, tym razem gwiazdkowy - moja wymarzona wełniana czapka! Jest ze sklepu Wool so cool i jest dokładnie taka, jaką chciałam ;) Piękny beżowy kolor, cudowny pleciony warkoczowy wzór i na końcu uroczy pompon. Ładna, ręcznie robiona, dobrze przylegająca do głowy i oczywiście co najważniejsze - naprawdę ciepła. Po praniu nie dzieje się z nią nic złego, tak więc jak najbardziej polecam.
Na koniec nie mogłabym też nie wspomnieć o ostatnim sezonie serialu Ania, nie Anna, na który bardzo czekałam. Nie ukrywam że nie wszystkie wątki należały do moich ulubionych, a cały serial skończył się moim zdaniem sporo za wcześnie. Ale mimo to, ogromnie miło mi się go ogladało - jak zwykle widoki, kostiumy i perypetie bohaterów były cudowne, ciepłe i po prostu piękne. Trochę śmiechów, sporo wzruszeń... no ja jestem po prostu zakchana w tym serialu i z pewnością obejrzę go jeszcze nie raz.
Marki potwierdzone jako cruelty free: My Magic Essence, Fridge by yDe
Jestem bardzo ciekawa Waszych perełek ostatnich tygodni! Polecacie coś godnego uwagi?
Brak komentarzy: