Podsumowanie roku 2019 - odkrycia kosmetyczne, perełki lifestylowe, osiągnięcia i garść dobrych nawyków


Koniec stycznie nadszedł wręcz zaskakująco szybko, a to idealny moment aby w końcu rozprawić się do końca z minionym rokiem. Perełki danego miesiąca czy też miesięcy publikowałam regularnie, ale dzisiaj przyszła pora na najlepsze z najlepszych, takie top of the top! Będzie dużo świetnych kosmetyków pielęgnacyjnych, garstka genialnego makijażu, trochę lifestylu i kilka słów o zeszłorocznych postnowieniach. Post jest długi, dlatego polecam zaopatrzyć się w kawę lub herbatę i... zapraszam do lektury!


Odkrycia pielęgnacyjne roku 2019

Jednym z moich urodowych postanowień na rok 2019 było poznanie jeszcze większej ilości polskich marek kosmetycznych i zdecydowanie mogę stwierdzić, że udało mi się ten punkt zrealizować, w wyniku czego udało mi się poznać wiele świetnych produktów pielęgnacyjnych. Ponieważ produktów jest całkiem sporo, starałam się pisać o nich skrótwo. Jeżeli jednak coś Was zaciekawi, to każda z nazw jest linkiem do wpisu, w którym pisałam o danym kosmetyku trochę więcej.

Pielęgnacja twarzy

Idąc po kolei krokami pielęgnacji, zacznę od oczyszczania. Zdecydowanie jednym z produktów, który w tej kategorii zrobił na mnie największe wrażenie, był żel do mycia twarzy marki Resibo. Delikatne działanie, piękny zapach, bardzo duża wydajność a do tego przystępna cena sprawiły, że z pewnością będę do niego wracać w przyszłości. Drugim produktem marki Resibo, którego premiera miała miejsce w minionym roku, jest maseczka do twarzy. I bez dwóch zdań, jest to na ten moment najlepsza maseczka nawilżająco-odżywcza, jaką mam w swojej kosmetyczce. Cudownie wpływa na skórę, która potrzebuje odżywienia, zmiękczenia i ukojenia. Działa jak taki oulający plasterek w formie pięknie pachnącego, gęstego balsamu. Najbardziej lubię ją trzymać na skórze około 30min, po tym czasie duża część wchłania się w skórę i działa jeszcze lepiej. Coś cudownego - polecam Wam ogromnie!

Marka, którą poznałam dopiero w drugiej połowie tego roku, ale która od razu mnie w sobie rozkochała, nie będzie pewnie dla Was żadnym zaskoczeniem. Lush Botanicals ma w swojej ofercie kosmetyki nie tylko naturalne, ale również świeże, bez zbędnych konserwantów. Mają one więc krótszy termin ważności i większość z nich należy przechowywać w lodówce. Dla mnie nie jest to jednak żaden problem, szczególnie biorąc pod uwagę działanie tych kosmetyków. Dwufazowy tonik to zdecydowanie najlepszy kosmetyk tego typu, jaki kiedykolwiek miałam. Skóra momentalnie nabiera zdrowego blasku, a działanie nawilżające spokojnie może nam zastąpić lekkie serum. Krem pod oczy pięknie nawilżał, a olejek do demakijażu radzi sobie fenomenalnie. Mam ogromną ochotę poznać w tym roku markę jeszcze lepiej! A jeżeli Wy spotkacie gdzieś te ciemne buteleczki, to koniecznie zwróćcie na nie uwagę.

Nie mogłabym też oczywiście nie wspomnieć o jednym z moich największych odkryć kosmetycznych - serum do twarzy Young Cacay marki Creamy. Cóż to jest za kosmetyk! Cudowna konsystencja gęstego olejku, która pięknie skórę nawilża, odżywia, rozświetla ale i pomaga w utrzymaniu jej w dobrym stanie na co dzień. Bardzo wydajny kosmetyk, do którego z pewnością będę jeszcze wracać! Ogromne wrażenie zrobił również na mnie krem pod oczy marki D'Alchemy. Piankowa konsystencja zamknięta w szklanym słoiczku idealnie sprawdzała się zarówno jako krem na dzień pod makijaż, jak i pielęgnacja wieczorna.


Rok 2019 był zdecydowanie owocny w nowe odkrycia tonikowe i poza nawilżającą tonikiem-esencją z Lush Botanicals, na wyróżnienie zasługuje zdecydowanie tonik złuszczająco-rozjaśniający marki Lynia. To jak dotąd najlepszy produkt tego typu jakiego używałam. Żelowa konsystencja była bardzo przyejmna w użyciu, a sam produkt bardzo wydajny. Pięknie trzymał w ryzach moją skłonną do niespodzianek cerę, lekko ją wygładzając i przyspieszając gojenie się niedoskonałości. W roli toników ogromnie polubiłam również trzy, nowe dla mnie hydrolaty - z kwiatu manuka (ulubieniec końca 2018 roku, aktualnie mam w użyciu kolejne opakowanie) który świetnie się sprawdzi na cerach problematycznych, ale bez efektu wysuszenia czy ściągnięcia, hydrolat miętowy który uwielbiałam szczególnie latem - za odświeżenie i świetny wpływ na gojenie się niedoskonałości, i ostatni ale wcale nie najgorszy - hydrolat truskawkowy za przepiękny zapach i bardzo dobre działanie odświeżające, ale i delikatnie nawilżająco-kojące.


Jeżeli znacie mnie choć trochę, to wiecie doskonale że mam ogromną słabość do maseczek i peelingów, bo to jedne z moich ulubionych kroków w pielęgnacji. I poza maseczką Resibo, o której już wspominałam, znalazłam w 2019 roku jeszcze kilka innych, niemniej dobrych produktów. Jednym z nich jest rozświetlająca maska galeniczna marki Alba 1913. To właściwie była miłość od pierwszego użycia - po zostawieniu jej na całą noc, za każdym razem rano moja skóra wygląda lepiej. Jest odpowiednio nawilżona, lekko rozświetlona, wygląda zdrowo i promiennie. Nie jest to niestety tani kosmetyk, ale mam do niego ogromną słabość. Drugą maską, która bardzo pozytywnie mnie zaskoczyła, jest stosunkowa nowość z asortymentu marki Polny Warkocz. Bardzo sobie cenię kosmetyki tej marki i okład z ziemią okrzemkową i kwiatem lipy zdecydowanie dopisuję do listy produktów, do których będę chętnie wracać. Oczyszczające działanie w delikatnej formie - tak bym nazwała to cudo.

Produkty będące na pograniczu maseczek i peelingów mam dwa, które szczególnie skradły moje serce. Kakaowa maseczka marki Evolve to idealnie moim zdaniem połączenie maseczki oczyszczającej z naprawdę konkretnym peelingiem mechanicznym. Bardzo ciekawa konsystencja, przyjemny zapach i szklane opakowanie. Druga maseczka jest z asortymentu marki Madara i nosi nazwę Peel Mask. I taka właśnie jest, dla mnie to połączenie maseczki z bardzo dobrym peelingiem enzymatycznycm. Działa złuszczająca i delikatnie rozjaśniająco, stopniowo pokazując coraz bardziej co potrafi. Z typowych peelingów na miano ulubieńca roku zasłużył za to zdecydowanie polski produkt firmy Esito. To moje pierwsze spotkanie z marką i jestem bardzo zaciekawiona. Polecam Wam ten lekko wodnisty, ale naprawdę bardzo dobrze (choć jednocześnie delikatnie) działający kosmetyk.


Pielęgnacja ciała

Nie da się ukryć, że to pielęgnacja twarzy jest dla mnie tą najciekawszą kategorią, jednak i z pielęgnacji ciała chciałabym wyróżnić kilka produktow. Po pierwsze, krem do ciała od Szmaragdowych Żuków - cudowne działanie, wysokopółkowa, aksamitna konsystencja i przepiękny zapach. Jeżeli nie lubicie długo czekać aż produkt nawilżający się wchłonie, ale jednocześnie potrzebujecie naparawdę dobrego działania, to ten krem będzie idealny. Dodatkowo zamknięty jest w szklanym opakowaniu, które możemy zwrócić... uwielbiam! Druga perełka to krem do rąk marki Alba 1913. Gęsty, treściwy, bardzo odżywczy. Idealny dla osób takich jak ja, które zapominają w ciągu dnia o kremowaniu dłoni i potrzebują sięgnąć po coś "raz a porządnie", lub dla osób z większym przesuszeniem. Najlepiej nakładać go na noc lub w momencie, gdy nie będziemy nic robić, bo jest naprawdę treściwy. Ale za to jaka skóra jest po nim miękka i odżywiona! Ostatni ulubieniec do ciała to płyn do higieny intymnej marki YourKaya, w której asortymencie znaleźć można również świetnej jakości artykuły higieniczne dla kobiet. Wracając jednak do płynu - skuteczny, ale przy tym bardzo delikatny produkt o prostym składzie. Bardzo wydajny, a opakowanie z pompką jest bardzo wygodne w używaniu.

Pielęgnacja włosów

Bardzo pozytywnym zaskoczeniem pierwszej połowy roku były dla mnie odżywki do włosów marki Green Feel's. Niepozorne, biało-zielone tuby okazały się skrywać produkty, które moje włosy wręcz pokochały. Obie wersje sprawdzały się właściwie wzorowo - włosy były nawilżone, odżywione, ładnie błyszczały i były ogólnie mówiąc w bardzo dobrej kondycji. Aż szkoda, że marka ta nie ma w asortymencie masek, bo z pewnością byłyby świetne! Druga perełka włosowa zachwyciła mnie pod koniec tego roku, ale muszę o niej wspomnieć - szampon peelingujący marki Anwen. Jeżeli macie problem aby robić peeling skóry głowy regularnie, albo po prostu nie lubicie robić takich produktów sami, to to jest świetna alternatywa. Gdy kosmetyk stoi pod prysznicem dużo łatwiej pamiętać nam o jego regularnym używaniu. Po takim szamponie włosy są bardzo dobrze oczyszczone i pięknie odbite od nasady po wyschnięciu. Uwielbiam ten efekt.


Kosmetyki kolorowe i akcesoria

Jeżeli jesteście ze mną od dłuższego czasu to z pewnością wiecie, że rok 2019 pod względem makijażu został u mnie zdominowany przez cienie marki GlamShop. Jestem absolutnie zakochana we wszystkich, które posiadam! Maty, cienie błyszące i słynne turbopigmenty, które zachwycają dosłownie każdego, robiąc na oku efekt wow w kilka sekund. Przepiękne kolory i naprawdę świetnej jakości formuły, dzięki czemu nawet tak mało wprawiona osoba jak ja, jest w stanie wyczarować nimi na oczach coś ciekawego. Naprawdę, jeżeli jeszcze nie znacie tych cieni, to koniecznie musicie to nadrobić! Z tej samej marki polecam Wam również gąbeczkę do makijażu. Za około 20zł mamy jakość godną o wiele droższego BeautyBlendera. Gąbeczka jest idealnie porowata, mięciutka i bardzo dobrej jakości - nie pęka, nie kruszy się, nie traci i nie zmienia swojego koloru. 

Na wyróżnienie zdecydowanie zasługuje również puder marki Pur Cosmetics, który idealnie sprawdza się do codziennego używania, a przy tym pięknie też wygląda pod oczami. Bardzo delikatny i drobniutko zmielony, nie wususza skóry ani nie sprawia, że wygląda płasko czy sucho. Nie jest to kosmetyk do mocnego gruntowania podkładu, ale przy codziennych makijażach sprawdza się świetnie. Dodatkowym jego atutem jest też zapach - piękny, lekko słodki, waniliowy ;) Ulubieńcem paznokciowym minionego roku bezapelacyjnie został natomiast lakier hydrydowy marki NeoNail - Vanilla Sky. Zdecydowanie nie miałam na sobie żadnego innego lakieru tak często, jak właśnie tej mlecznej piękności. Półtransparetny, mleczno-różowy odcień który wygląda niesamowicie schludnie i stanowi idealną bazę pod delikatne zdobienia. Cudo!

Zapach

Nie wiem jak to się stało, że jeszcze o nim na blogu nie wspominałam, ale zdecydowanie na to zasługuje. Zapach, o który poprosiłam na poprzednie święta Bożego Narodzenia i który towarzyszył mi w pierwszej połowie 2019 roku. A mowa o jednym z zapachów Jo Malone - Nectarine Blossom & Honey. Cudowny, świeży ale też delikatnie ciepły zapach, który szczególnie mocno pasował mi do ciepłych miesięcy. Dodatkowo był na tyle subtelny, że nie powodował u mnie bólu głowy, z czym zdarza mi się mieć problem.

Przy okazji zachęcam Wam również do sprawdzenia moich ulubieńców kosmetycznych poprzednich lat, bo sporo z tych produktów mam ponownie w użyciu i wciąż uważam, że są świetne!


Odkrycia niekosmetyczne roku 2019

Pod względem czytelniczym rok 2019 nie był szczególnie owocny, ale zdecydowanie muszę przypomnieć Wam o jednej pozycji. Minimalizm po polsku to chyba najlepsza książka o tej tematyce, jaką czytałam do tej pory. Nie znajdziemy tam górnolotnych frazesów, ale bardziej przyziemne i rozsądne podejście. Bez oceniania, potępiania, za to z wytłumaczeniem i dużą dawką motywacji. I myślę, że zarówno osoby zainteresowane ideą minimalizmu od dłuższego czasu, jak i te szukające informacji, znajdą tam dla siebie coś wartościowego. Polecam bardzo! Z seriali, mimo że obejrzałam ich naprawdę całkiem sporo i wiele było dobrych, najmilej wspominam jednak Lucyfera. Zabrałam się za niego stosunkowo późno i nawet nie była to miłość od pierwszego odcinka, ale z każdym kolejnym coraz bardziej podobał mi się styl i humor tego serialu. Dlatego jeżeli jakimś cudem jeszcze go nie znacie, to polecam i jednocześnie ostrzegam... wciąga! ;)

Jednym z moich niekosmetycznych odkryć są również niezaprzeczalnie plakaty. I może wydawać się to śmieszne, ale naprawdę jestem zakochana w tym, jak potrafią one odmienić wnętrze, a jednocześnie łatwo jest je zmieniać w zależności od naszego widzimisię. Jest to zdecydowanie tańsza opcja niż obrazy czy tym bardziej malowanie/tapetowanie ścian, a naprawdę potrafi dodać mieszkaniu "tego czegoś". Kolejnego ulubieńca na pewno nie muszę Wam przedstawiać, bo trąbiłam o nim bardzo często, dlatego nie będzie to z pewnością żadnym zaskoczeniem - mleczko do czyszczenia mebli OnlyEco. Cudo! Czyści meble, a dodatkowo zostawia je pięknie błyszczące. Nadaje się do drewna i oklein. 

Zostając w ulubieńcach domowych, ale przenosząc się do kuchni, nie mogę nie wspomnieć o moich wielorazowych alternatywach, które są zdecydowanie lepszą opcją dla naszego środowiska. Woskowijki, których używam od kilku miesięcy niemal codziennie do owijania naczyń, wielorazowe słomki metalowe, bez których nie jestem w stanie pić wody z cytrusami (ze względu na wrażliwe zęby) oraz bawełniane siatki na zakupy, które zajmują możliwia mało miejsca, ale rozciągają się do naprawdę sporych rozmiarów, spokojnie miesząc w sobie połowę sklepu ;) Szczególnie polecam Wam pod tym względem markę Boweevil, której jakość jest naprawdę świetna.


Kosmetyczka cruelty free

Jednym z moich zeszłorocznych postanowień było to, aby w mojej pielęgnacji i kosmetyczce makijażowej zostały już tylko marki, które nie mają żadnych powiązań z testami na zwierzętach. W kwestiach makijażu wciąż nie udało mi się zużyć kilku produktów, które nie są cf, jednak nie pojawiło się nic nowego, co by takie nie było. W kwestiach pielęgnacji marki potwierdzone stanowią już u mnie zdecydowaną większość, jednak zdarzyło mi się zrobić kilka wyjątków dla małych polskich firm, które nie zdecydowały się na wypełnienie stosownej deklaracji. Ani razu nie zdecydowałam się jednak na zakup produktu z koncernu, który miałby jawne powiązania z testami i jestem pewna, że tak już zostanie. Moja miłość do polskich firm czasami wygrywała, jednak w tym roku, jak i zapewne kolejnych latach, mam zamiar to postanowienie kontynuować i w miarę możliwości wspierać finansowo jak najwięcej firm zadeklarowanych jako cruelty free.

O tym, gdzie szukam na ten temat rzetelnych informacji pisałam Wam już na blogu.

Dobre nawyki minionego roku

Poza wspomnianym tematem testów na zwierzętach, w 2019 roku wprowadziłam do swojego życia kilka innych pozytywnych zmian i nawyków. Tak naprawdę już sporo wcześniej część z nich towarzyszyła mi w pewnym stopniu, jednak ostatni rok był dla mnie przłomowy pod pewnymi względami. Przede wszystkim na poważnie zaczęłam podchodzić do spraw ekologii i dbania o środowisko. Tak jak wspomniałam, wcześniej też nie było mi to obojętne, jednak nawiększe zmiany miały miejsce właśnie w 2019 roku. Zaczęłam szukać alternatyw, bardziej ekologicznych rozwiązań i zwracać uwagę na kwestie, które wcześniej nie były dla mnie aż tak ważne. Zmiany te obejmują wiele aspektów mojego życia - od codziennych obowiązków domowych, przez wybory konsumenckie aż po świat urodowy. Jeżeli macie ochotę, mogę Wam kiedyś napisać trochę więcej na ten temat i zebrać to w jednym miejscu ;) Drugą rzeczą, którą udało mi się zrealizować, był powrót do regularnej aktywności fizycznej. Nigdy nie byłam osobą szczególnie leniwą, jednak słowo regularność nie do końca oddawało moje działania ;) Dlatego też bardzo się cieszę, że w końcu udało mi się poukładać sobie w głowie to na tyle, że ćwiczę kilka razy w tygodniu i czerpię z tego prawdziwą przyjemność.

*Marki potwierdzone jako cruelty free: Resibo, Lush Botanicals, Creamy, Your Natural Side, Asoa, Polny Warkocz, Szmaragdowe Żuki, GlamShop, Pur Cosmetics, OnlyEco

Jestem ogromnie ciekawa czy coś Was zaciekawiło, a może macie jakieś noworoczne przemyślenia którymi chcecie się ze mną podzielić?

Brak komentarzy:

Obsługiwane przez usługę Blogger.