Perełki lutego i marca - same naturalne cuda


Luty minął tak szybko, że w zasadzie pewna byłam jedynie dwóch produktów jakie mogłabym Wam z czystym sumieniem polecić, dlatego zdecydowałam się na połączenie tych dwóch miesięcy. Wspomniane perełki pokażę Wam więc dopiero dzisiaj, ale nic straconego, bo dzięki temu miałam więcej czasu aby upewnić się co do ich dobrego działania, a przy tym udało mi się wyłonić kilka innych rzeczy godnych uwagi. Będzie coś z pielgnacji twarzy, coś do włosów i nawet coś do ciała.


NATURALNA PEREŁKA DLA CERY PROBLEMATYCZNEJ

Serum normalizujące - najnowsze dziecko Resibo, które pojawiło się w ofercie marki już jakiś czas temu i moim zdaniem idealnie dopełniło asortyment firmy, który do tej pory nie oferował niczego przeznaczonego typowo do cery tłustej. Ale poza minimalizowaniem wydzielanego sebum, mamy tutaj również obietnice przeciwdziałania pojawianiu się nowych niedoskonałości, więc z założenia jest to kosmetyk idealny do mojej problematycznej cery. Zamknięty jest w uroczej tubce z wąskim dziubkiem i ma bardzo lekką konsystencję. Wchłania się praktycznie od razu, ale producent zaleca nam odczekanie chwili jeżeli chcemy nałożyć coś jeszcze, tak żeby nie zmniejszyć działania zawartych w nim składników aktywnych (a są to chociażby azeloglicyna, skrobia z manioku, witamina B3, witamina E, olej z czarnej porzeczki czy beta glukan z owsa), i ja się do tego stosowałam. Pozytywne efekty nie są widoczne od pierwszego użycia, ale zdecydowanie warto na nie zaczekać. U siebie poprawę stanu cery zauważyłam po około 3 tygodniach codziennego stosowania serum na dzień (raz dziennie). Cera zaczęła się uspokajać, niedoskonałości się goiły a nowe pojawiały się o wiele rzadziej. W kolejnych tygodniach było coraz lepiej - mniej niespodzianek, gładsza struktura skóry i całościowo wyglądała po prostu zdrowiej. Nie mogę się oprzeć wrażeniu, że to serum dało u mnie dokładnie taki efekt, jakiego kilka lat temu oczekiwałam od słynnego Effaclar Duo, a tutaj mamy przecież całkowicie naturalny produkt (poza tym wspomniany kosmetyk zupełnie się u mnie nie sprawdzał). W ostatnim czasie niestety pofolgowałam sobie trochę z jedzeniem i stan mojej cery pogorszył się w okolicach żuchwy, ale nie zmienia to faktu, że jestem tym serum prawdziwie oczarowana! W kwestii normalizowania pracy gruczołów łojowych również widzę delikatną poprawę, choć nie jest to dla mnie aż tak duża różnica.
DOJRZAŁA TRUSKAWKA W SPRAYU

Moja miłośc do hydrolatów w ostatnich miesiącach odżyła, a do tego mam do nich ostatnio szczęście, bo co rusz trafiam na nową perełkę. Tym razem chciałabym Wam polecić najpiękniej pachnącą wodę kwiatową, jaką miałam okazję używać. Nie jest tajemnicą, że część hydrolatów nie pachnie fiołkami, ale nie można im odmówić działania. W przypadku tego cuda mamy jednak sytuację win-win, bo zarówno cudownie działa na skórę, jak i bosko pachnie. Hydrolat truskawkowy jest marki Manufaktura Natura i sprawdza się idealnie w roli toniku - łagodzi skórę, odświeża ją a nawet pokusiłabym się o stwierdzenie, że delikatnie nawilża. Do tego pachnie truskawkami. Ale nie takimi jak można spotkać w kosmtykach, słodyczach czy jogurtach - takimi prawdziwymi, dojrzałymi truskawkami. Niesamowicie umila to używanie! Ze względu na uniwersalne działanie myślę że większość cer byłaby z niego zadowolonych, natomiast w kwestiach zapachowych szczególnie wrażliwym nosom polecam bardzo - na pewno się nie zawiedziecie. Hydrolat zamknięty jest w 50ml buteleczce z ciemnego szkła i posiada bardzo sprawnie działający atomizer, który towrzy idealną mgiełkę.

Przy okazji polecam Wam osobny wpis o hydrolatach, jaki opublikowałam całkiem niedawno.

WITAMINA C W OLEJOWEJ FORMIE

Serum marki Creamy zamknięte w maleńkim opakowaniu z ciemnego szkła ma postać ciemnożółtego olejku, który upodobałam sobie szczególnie w przypadku pielęgnacji wieczornej. Producent obiecuje nam szerokie spektrum działania - anti-aging, regulujące wydzielanie sebum i odżywiające skórę. I z tym ostatnim zgadzam się najmocniej - kilka kropel nałożonych na skórę wieczorem sprawia, że rano cera jest pięknie nawilżona, ale nie obciążone czy przetłuszczona (posiadaczki cer tłustych na pewno wiedzą o czym mówię). Niestety mimo witaminy C w składzie nie zauważyłam poprawy kolorytu cery, ale też nieszczególnie mnie to zdziwiło - moja cera lubi ten składnik, ale nie wpływa on na nią zbyt mocno. Ale jeżeli szukacie fajnego, naturalnego serum które ładnie nawilży skórę, to Young Cacay zdecydowanie warto wziąć pod uwagę. Ja na ten moment jestem bardzo ciekawa jeszcze wersji Tamanu Smooth.


KOLEJNA ŚWIETNA ODŻYWKA DO WŁOSÓW

Być może ktoś z Was pamięta, że w styczniu polecałam Wam odżywkę marki Green Feel's, którą znalazłam w pudełeczku Naturalnie z pudełka. Oczarowała mnie na tyle, że kupiłam kolejne opakowanie, a przy okazji do wirtualnego koszyka wrzuciłam również inną wersją - i dzisiaj właśnie o niej. Odżywka z rokitnikiem była typowo nawilżająco-odżywczym kosmtykiem, natomiast ta z jagodami goji ma bardziej proteinowy skład (keratyna w składzie), dzięki czemu odbudowuje włosy, sprawia że są wizualnie zdrowsze i ładnie błyszczące. Dla mnie te dwa produkty idealnie się uzupełniają, dostarczając moim włosom odpowiednio zbilansowanej pielęgnacji i składników. Włosy są miękkie, odżywione i bardziej zdyscyplinowane. Do tego pięknie je wygładza, dzięki czemu nie ma żadnych problemów z rozczesywaniem. Obie odżywki cudownie pachną (słodko-owocowe zapachy) i na ten moment to jedne z moich absolutnie ulubionych produktów do codziennej pielęgnacji włosów.


NATURALNE PRZYJEMNIACZKI DO KĄPIELI

I na koniec kolejne dwie perełki odkrytej niedawno przez mnie marki Green Feel's. Muszę przyznać, że jak na razie, bardzo pozytywnie mnie ta marka zaskakuje! Poza odżywkami do włosów. zdecydowałam się również na oba produkty do mycia ciała z oferty - olejek pod prysznic i standardowy żel. Olejek, jak to mają w zwyczaju produkty tego typu, cudownie otulał skórę zamieniając się pod wpływem wody w lekką emulsję, dobrze mył i zupełnie nie przesuszał skóry. Na zimne miesiące był wręcz idealny, a do tego wykazał się całkiem dobrą wydajnością. Zapach miał dość typowy dla olejków (jeżeli kiedykolwiek ich używałyście, to na pewno wiecie o czym mówię), w moim odczuciu przyjemny. Żel natomiast, podobnie jak odżywki ma słodkawy zapach przypominający mi jakieś słodycze, dość gęstą konsystencję i podobnie jak olejek, dobrze myje skórę bez jej wysuszania, a jego wydajność zapowiada się rewelacyjnie. Oba produkty umilały mi codzienną higienę więc jeżeli szukacie właśnie czegoś do mycia ciała, to oba produkty bardzo polecam!

Koniecznie dajcie znać czy znacie coś z mojego zestawienia, a jeżeli nie, to co u Was ostatnio się świetnie sprawdziło ;)

Skomentuj wpis

Obsługiwane przez usługę Blogger.