Moje 3 ulubione pomadki nude


Nie jestem pewna, czy już Wam o tym wspominałam, ale nie lubię siebie w mocnych kolorach na ustach. Na kimś podobają mi się niesamowicie, krwista czeriwń czy głęboka fuksja wyglądają obłędnie! Ale nie na mnie… przy moich małych ustach mam zawsze wrażenie że jestem wymalowana, a nie umalowana. Jakoś nie czuję się z tym komfortowo. Być może, a wręcz mam taką nadzieję, to kwestia nie znalezienia jeszcze "mojego" koloru… Ale tak czy siak, aktualnie goszczą u mnie najczęściej delikatne, jase kolory - róże lub bardziej beżowe odcienie. I dzić pokażę Wam właśnie 3 moje ulubione pomadki w tonacji różowo-nudowej. Zapraszam!

Zacznę może od moich ust. Jak już wspomniałam, są raczej małe i wąskie. Ale poza tym są również mocno napigmentowane, przez co jasne pomadki, o ile nie są bardzo kryjące (czyli jeśli nie są płynnymi pomadkami, które zastygają), wypadają na moich ustach nieco inaczej niż w opakowaniu. Zazwyczaj są lekko ciemniejsze i bardziej różowe, bo pigment moich ust po prostu przez nie przebija. Dlatego też kolory, jakie Wam pokażę, na Was mogą wygląda nieco inaczej - zapewne jaśniej. A wtedy może to już nie wyglądać najlepiej, bo ze zbyt jasnymi ustami będzimy wyglądać na chore.

Pierre Rene 10 Papaya dream
Jestem okropna, że Wam ją pokazuję, bo z tego co mi wiadomo seria tych pomadek została już wycofana, ale nie mogę jej pominąć! Papaya dream to połączenie odcienia nude i lekkiego brązu. Odcień jest ciepły, ma w sobie lekkie tony pomarańczy. Kolor idealny zwłaszcza na jesień, ale ja lubię tą pomadkę nakładać cały rok. Wykończenie to dla mnie coś pomiędzy błyszczącym a satyną,. Jest bardzo komfortowa na ustach, nie utrzymuje się zbyt długo. Zapach powiedziałabym, że typowo pomadkowy, smak jak dla mnie niewyczuwalny.


Too Faced Naked dolly
To akurat miniaturka, która była w zestawie dodawana kiedyś do zakupów na stronie Sephory. To już kolor typowo nude, róż zmieszany z lekkim brązem. Wykończenie ma lekko błyszczykowate i jest najmniej kryjąca ze wszystkich trzech. Choć można dokładać jej więcej, ale wtedy wygląda już moim zdaniem bardzo nienaturalnie. Ma masełkowatą konsystencję, więc łatwo nałożyć jej zbyt dużo. Ja nakładam ją cienką wartwą i tak podoba mi się najbardziej. Nosi się bardzo komfortowo, w odczuciu przypomina balsam do ust. Zapach ma słodki, ale dość sztuczny. 


Golden Rose Matte Lipstick Crayon 15
Nie jest to typowa pomadka, bo jest w formie kredki, ale to nadal produkt do ust w kolorze nude. Choć tutaj mamy też tony brzoskwiniowe, co sprawia, że bardzo fajnie ożywia twarz. Można z nią jednak przesadzić i moim zdaniem najlepie wygląda, gdy odbijemy jej nadmiar w chusteczkę. Wtedy też trzyma się dłużej. A jeśli już o tym mowa, to jak że jest to produkt matowy, to utrzymuje się ona najdłużej z wymienionych pomadek. Może jednak lekko przesuszać usta, więc ich pielęgnacja to tutaj podstawa. Zapachu za bardzo nie wyczuwam.


Znacie którąś z tych pomadek? Lubicie takie kolorki? Jakie są Wasze ulubione pordukty w odcieniach nude?

Brak komentarzy:

Obsługiwane przez usługę Blogger.