Mój codzienny makijaż
Moja cera ma różne kaprysy i bywa bardzo nieznośna, a więc mój codzienny makijaż co jakiś czas się zmienia. Jest też problematyczna, więc mało który kosmetyk wygląda na niej tak, jakbym sobie tego życzyła. Rzadko więc widujecie kosmetyki kolorowe w ulubieńcach miesiąca, bo mało co mnie zachwyca na tyle, abym oznaczyła to mianem ulubionego. Jakoś sobie jednak muszę radzić i z makijażu absolutnie nie rezygnuję. Zwłaszcza, że mam co nieco do zakrycia ;) Dzisiaj więc post z produktami, których używam ostatnio do codziennego makijażu. Możliwe, że co jakiś czas będę wstawiała jakąś aktualizację. Dajcie znać, czy interesują Was takie wpisy!
Ujednolicenie kolorytu
Z podkładami mam zawsze niemały problem. Jak już jakimś cudem znajdę odpowiedni kolor, to formuła się u mnie nie sprawdza, lub odwrotnie. Ostatnio jednak najczęściej sięgam do kryjący Revlon Colorstay w odcieniu 150 Buff. Kiedyś obciążał mi trochę cerę przy częstszym używaniu, ale na razie nie widzę już tego problemu. Utrzymuje się u mnie najdłużej ze wszystkich podkładów, jakie miałam okazję testować, i jak na razie, nie pogarsza stanu mojej cery. Ma też ładny, jasny i beżowy odcień, choć nie obraziłabym się, gdyby wpadał jeszcze bardziej w żółć ;)
Co do korektora, to używam go od niedawna, więc jeszcze nie wyrobiłam sobie o nim opinii. Na pewno dobrze kryje, ale też dość mocno na skórze ciemnieje. Czasem mam wrażenie, że odcina się wręcz od podkładu. Jest też zastygający, a więc dość dobrze się utrzymuje.
Matowienie
Mam cerę mieszaną w stronę tłustej i zmatowienie jej to u mnie podstawa. Podkład RC trochę ten problem ogranicza, ale puder jak najbardziej jest konieczny. Moimi ulubionymi pudrami są te sypkie i aktualnie upodobałam sobie KOBO Translucent Powder w żółtym kolorze. nie daje on dodatkowego krycia, ale lekko niweluje ewentualne różowe tony podkładu. Połączenie tego podkładu i pudru gwarantuje mi cerę w dobrym stanie na kilka godzin.
Rzęsy
Tusz KOBO Ideal volume to niezły gagatek. Już zaraz po otwarciu jest dość suchy, więc jego żywotność nie jest najdłuższa. Ale mimo to nawet go polubiłam. Nie skleja zupełnie moich rzęs, a sporo tuszy ma do tego tendencję. Są ładnie rozczesane i odpowiednio czarne. Niestety nie podtrzymuje podkręcenia, ale z moimi prostymi rzęsami jeszcze żaden tusz tego nie zrobił. Zdarza mu się odbić na górnej powiece, ale to raczej nie jego wina, a moich tłustych powiek.
Oczy
Bez bazy ani rusz, choć i z nią cienie na moich tłuściutkich powiekach nie wytrzymują w dobrym stanie zbyt długo. Z bazą jednak jest zdecydowanie lepiej niż bez, a ta z Too Faced spisuje się jak na razie najlepiej ze wszystkich, jakie testowałam. Jeszcze trochę ją potestuję i napiszę o niej coś więcej.
Co do samych cieni, to na co dzień używam tylko jasnych kolorów. Posiadam tylko dwie paletki - skomponowane przeze mnie cienie z Inglota i trójka z Manhattanu.
Policzki
Tych produktów używam w codziennym makijażu od stosunkowo od niedawna, ale odkąd spróbowałam, zakochałam się w efekcie, jaki dają. Policzki konturuję lekko bronzerem KOBO Sahara sand i pogłębiam to delikatnie czekoladowym bronzerem Too Faced. Mam jednak przy tym bardzo lekką rękę, wolę, żeby ewentualnie nie było nic widać, niż skończyć z plamami na twarzy ;) Na szczyty kości policzkowych oraz między brwiami nakładam, również delikatnie, piękny rozświetlacz MySecret. Pięknie ożywia cerę i sprawia, że dość mocny mat nie jest już tak przytłaczający.
Na koniec spryskuję twarz delikatnie wodą termalną Uriage. Zdejmuje ona z twarzy pudrowość, scala wszystkie warstwy i sprawia, że cały makijaż wygląda bardziej naturalnie i delikatniej.
I tak to u mnie na co dzień wygląda ;) Jeśli macie jakieś perełki, bez których nie wyobrażacie sobie swojego codziennego malowania, to koniecznie dajcie znać w komentarzu! ;)