Ulubieńcy marca 2017
Kolejny miesiąc minął niewiadomo kiedy - czy czas kiedyś w końcu zwolni?! Wiem, że powtarzam to co miesiąc ale naprawdę to zaczyna mnie przerażać :D Wracając jednak do temtu wpisu - mam dzisiaj dla Was perełki marca! Jak zwykle nie ma tego wiele, bo w końcu ile produktów można dobrze przetestować w ciągu misiąca, ale mam dla Was naprawdę fantastyczną czwórkę! Wszystkie produkty niesamowicie przypadły mi do gustu i nie przedłużając chciałabym Wam je przedstawić!
Seboradin Regenerująca maska do włosów
Zastanawiałam się czy Wam ją pokazywać, bo używam jej dopiero niecały miesiąc, ale nie mogłam się powstrzymać! Swego czasu dość głośno się zrobiło o balsamie z tej samej serii i on bardzo dobrze się u mnie sprawdził, ale jakoś nie sięgnęłam wtedy po maskę. Na ostatniej promocji w Rossmannie naprawiłam ten błąd i polubiłyśmy się od pierwszego użycia. Działa tak samo jak balsam, tylko jeszcze lepiej. Włosy są po niej wygładzone, nawilżone, bardziej zdyscyplinowane. Wyglądają po prostu o wiele zdrowiej, a jednocześnie jest to bardzo lekki produkt, zupełnie nie obciążający włosów i nawet na tych cienkich i delikatnych powinien się dobrze sprawdzić. Konsystencja jest dość lejąca co przekłada się na średnią wydajność, ale poza tym jak na razie nie widzę minusów tego produktu ;) Nakładam ją po myciu na kilka minut (jak odżywkę) albo na dłużej pod foliowy czepek, ale za każdym razem jestem zadowolona z efektu jaki daje na moich włosach.
L'Biotica Odżywka do rzęs
O tym produkcie powinnam napisać Wam już bardzo dawno temu, ale ciągle zapominałam! Odżywkę udało mi się wygrać i z zaciekawieniem podeszłam do testowania. Początkowo byłam bardzo regularna i po około miesiącu widziałam naprawdę świetne efekty - rzęsy były naprawdę dłuższe i wydaje mi się, że też łatwiej poddawały się zalotce. Aktualnie gorzej u mnie z regularnością i używam jej kilka razy w tygodniu, ale to wystarcza aby efekt był podtrzymany. Produkt jest niesamowicie wydajny i myślę, że starczy mi jeszcze na kilka miesięcy. Nie lubię tylko jego aplikatora, z którego produkt lubi skapywać (trzeba ten patyczek najpierw "wytrzeć" o opakowanie), ale sam pędzelek jest jak najbardziej ok. Niestety nie zrobiłam zdjęć przed, dlatego też osobna recenzja raczej się nie pojawi.
Matowa pomadka Sephora Cream lip stain nr 33
Mój absolutny ulubieniec ostatniego miesiąca. Od dnia zakupu mam ją na ustach prawie codziennie! Uwielbiam ten kolor i to jak pasuje do moich nieskomplikowanych makijaży. Pięknie się rozprowadza na ustach, po zastygnięciu jest całkowicie matowa i ma przepiękny kolor wpadający lekko w brąz. Trwałość również jest dobra, choć akurat pod tym względem nie jestem najlepszym testerem - szybko zjadam produkty z ust ;) Zdecydowanie mam ochotę na jeszcze inne kolory z tej serii, bo bardzo przypadła mi do gustu.
Zapach Bruno Banani Dangerous Woman
Kupiłam go jeszcze przed Świętami i bardzo się polubiliśmy. To zapach lekko owocowy, ale słodki i kobiecy. Nie jest jednak w moim odczuciu zbyt ciężki i przesłodzony. Po chwili zdecydowanie wyczuwalna jest w nim nuta kokosa, co bardzo mi odpowiada. Ciężko mi ocenić trwałość, bo ja na sobie zapachów niestety nie czuję. Nuta głowy to czarna porzeczka, nuta serca mleczko kokosowe i nuty kwiatowe a w podstawie mamy wanilię i heliotrop.
Znacie moje perełki? Coś Wam wpadło w oko? ;)
Brak komentarzy: