Jak pozbyłam się podrażnień po goleniu - problem truskawkowej skóry


Podrażnienia wyskakujące na skórze po goleniu to był problem, który wracał do mnie jak bumerang i zdecydowanie nasilał się on latem. Skóra na moich łydkach zyskiwała nieestetyczne kropki, nierówną strukturę oraz co najmniej przyjemne - czasami wręcz piekła, dopóki stan zapalny się nie zagoił. Udało mi się jednak w końcu znaleźć odpowiednią dla siebie metodę działania i dzisiaj właśnie o tym - mam nadzieję, że coś z moich spsobów sprawdzi się również u Was, jeżeli podobnie jak mi, ten problem nie jest Wam obcy.


Narzędzie jest ważne

Długo szukałam maszynki, która by się u mnie dobrze sprawdzała i nie pogłębiała problemu, jakim jest podrażnienie występujące po goleniu. Depilator nie sprawdził się u mnie zupełnie - jego używanie było dla mnie bardzo bolesne, a jednocześnie nie łapał on wszystkich włosków i koniec końców i tak musiałam "poprawiać" maszynką, co dla mnie zupełnie mijało się z celem. Wosk też nie przypadł mi do gustu, natomiast elektrycznej golarki czy pasty cukrowej nigdy nie próbowałam. Kremy do golenia niestety zabijają mnie zapachem, który długo utrzymuje się na skórze. Dlatego też wciąż szukałam tradycyjnej maszynki, która w końcu sprostałaby moim oczekiwaniom. Używałam różnych - jednorazówek, droższych maszynek typowo kobiecych, ale też tych dedykowanych mężczyznom. W końcu trafiłam jednak na wpis, w którym ktoś polecał tradycyjną maszynkę z wymiennymi żyletkami. Kupiłam najprostszy model w Rossmannie i okazało się, że tego właśnie szukałam. Jest ostra, więc nie szarpie tak włosków podczas golenia, a przy tym to super patent w stylu less waste, a więc miałam małe win-win. Niestety używanie jej wymaga pewnej wprawy i nie obyło się u mnie bez zacięć (które swoją drogą wciąż mi się czasem zdarzają ;)), ale zdecydowanie widziałam poprawę sytuacji, choć nie jest to coś, co samo w sobie całkowicie wyeliminowało u mnie problem występującego podrażnienia.


Peeling i pozbycie się martwego naskórka

Jak już wspomniałam, problem ten nasila się u mnie szczególnie latem, ale chyba już znalazłam tego przyczynę. Szczotkowanie ciała na sucho zadomowiło się w mojej rutynie pielęgnacyjnej już całkiem na dobre, jednak w przypadku lata, kiedy skóra złapie trochę słońca i staje się bardziej wrazliwa, zmniejszam częstotliwość używania szczotki. A poza tym, że takie szczotkowanie pobudza krążenie krwi i działa bardzo dobroczynnie na stan naszej skóry, to działa też poniekąd jak peeling - pozbywa się martwego naskórka. Natomiast w momencie gdy używałam szczotki zdecydowanie rzadziej, efekt ten był automatycznie słabszy. Dlatego też w tym momencie zabieg depilacji zaczynam od peelingu skóry. W tym celu najlepiej się u mnie sprawdza zwykły peeling kawowy z ekspresowych fusów ;) Dodaję do nich odrobinę wody i trochę olejku (w zależności jaki akurat mam w domu) - skóra jest wtedy wygładzona, a więc włoski są bardziej "na wierzchu", dzięki czemu maszynce jest dużo łatwiej do nich dotrzeć bez mocnego pocierania o naszą skórę, a tym samym podrażniania jej. W tym celu dobrze się u mnie sprawdzają również gotowe peelingi z olejkami w składzie.

Olejek bądź odżywka do włosów - poślizg dla maszynki

Po peelingu przechodzę do nałożenia na skórę produktu, który posłuży mi jako pewnego rodzaju bariera między skórą a maszynką oraz nada maszynce porządany poślizg. Dzięki temu ostrze maszynki będzie łatwiej sunęło po skórze, a w rezultacie podrażnień będzie o wiele mniej lub nawet nie pojawią się wcale. Co do olejku, to u mnie tak naprawdę każdy dobrze się sprawdza, ale jeżeli macie ochotę to możecie sięgnąć po taki, który ma dodatkowo właściwości bakteriobójcze i antyspetyczne - na przykład olej tamanu czy laurowy (można go użyć solo lub wymieszać z innym olejkiem bazowym). Drugim produktem, który dobrze się u mnie sprawdza jest odżywka do włosów, którą zostawiam na skórze na minutę czy dwie, aby zdążyła zmiekczyć włoski. Z reguły do tego celu używam produktu, który niekoniecznie polubiły moje włosy, dzięki czemu mogę go zużyć do końca bez większego problemu. Tradycyjne żele czy pianki kompletnie się u mnie nie sprawdziły, bo po pierwsze, mam prawdopodobnie uczulenie na któryś ze składników w ich składzie, a po drugie moim zdaniem wcale nie dają one tak dobrego poślizgu, a wręcz czasem bardziej hamują maszynkę.


Ostatnim krokiem, jaki wykonuję kiedy mimo wszystko zdarza mi się poczuć, że prawdopodobnie wystąpi jakieś podrażnienie, ponowne nałożenie olejku który ma działanie antybakteryjne i często mieszam go wtedy z jakimś balsamem do ciała. Zdarzało mi się również pryskać skórę Octaniseptem (do kupienia w aptekach), który ma działanie bekteriobójcze, odkażające i przyspiesza gojenie się ran.

Przy dużych problemach z podrażnieniami zwróćcie również uwagę na samo narzędzie, którego używacie do golenia. Czy jest przechowywane w odpowiednim (suchym) miejscu, czy aby czasem ostrze nie zardzewiało(!!). Dodatkowo warto również zdezynfekować je chociaż raz na jakiś czas, na przykład wspomnianym już Octaniseptem lub alkoholem, a jeżeli zdecydujecie się na maszynkę z wymiennymi żylatkami, to pamiętajcie też aby wymieniać ja regularnie. Pamiętajcie również, żeby nigdy nie golić całkowicie suchej i gołej skóry - wtedy podrażanienia mamy niemal jak w banku.

Osobiście nigdy nie miałam problemów z wrastającymi włoskami, ale podejrzewam że regularne peelingi bądź szczotkowanie ciała na sucho może okazać się również w tej sytuacji bardzo pomocne. Czekam jednak na Wasze rekomendacje w tym temacie - na pewno przyda się to innym czytelnikom.


Jestem ogromnie ciekawa co Wam pomaga na problemy tego typu - macie swoje sprawdzone patenty czy może nie udało Wam się wciąż znaleźć złotego środka? A może jesteście tymi szczęśliwcami, których ten problem nigdy nie dotyczy? ;)

Brak komentarzy:

Obsługiwane przez usługę Blogger.