Cienie GlamShop: mat, błysk i turbopigmenty - moja opinia i wszystkie kolory jakie posiadam


Chyba jeszcze się to nie zdarzyło, żebym pokazała gdzieś cienie marki GlamShop i choć jedna osoba nie zapytała co to za błyskotki. Swoją przygodę z cieniami tej marki zaczęłam już ponad dwa lata temu, kiedy to na targach kosmetycznych kupiłam dwie sztuki, przy czym jedną z nich zdążyłam już zużyć do samego końca. Kilka miesięcy temu zdecydowałam się kupić kilkakolejnych sztuk, a niedawno moja mała kolekcja ponownie się powiększyła. Nie muszę więc chyba specjalnie Was przekonywać, że jestem zadowolona z ich jakości, ale dzisiaj powiem Wam za co tak je lubię oraz pokażę Wam kolory, którymi stworzyłam sobie swoją własną, idealną paletkę cieni.


Piękne maty

Co prawda zwykle to te błyszczące, foliowe czy brokatowe cienie robią na nas największe wrażenie, ale tak naprawdę o dobrej jakości matowe cienie też wcale nie jesy tak łatwo. Niektóre są zbyt suche i wyglądają na skó®ze niemal jak kreda, inne są znowu zbyt kremowe i wręcz lekko satynowe, przez co w moim odczuciu matami już nie są. Czasem pigmentacja zostawia wiele do życzenia, a czasami zwyczajnie kolorystyka nam nie odpowiada. Pod wszystkimi tymi wzgledami, matowe cienie GlamShop są dla mnie niemal idealne. Do wyboru mamy naprawdę szeroką gamę przepięknych odcieni, które są ładnie matowe, ale przy tym ani zbyt suche ani zbyt satynowe, a do tego wszystkiego pigemntacja jest jak dla mnie zadowalająca. Ogromnym ich plusem jest fakt, że naprawdę łatwo się z nimi pracuje i mówię to ja, makijażowy laik ;) Ale naprawdę roztarcie ich w załamaniu to bułka z masełem, nie mają też tendencji do tworzenia jednej plamy koloru kiedy nałożymy więcej cieni.

Matowy cielak - idealny beżowy cień, ani zbyt chłodny, ani zbyt ciepły
Blada brzoskwinia - dość jasny, pastelowo-przybrudzony odcień różu z brzoskwiniowymi tonami
Słodkie kakao - ciepły, średni brąz idealny do ciepłego zaznaczenia załamania powieki
Gorzka czekolada - średnio-jasny brąz w neutralnym odcieniu, tak jak poprzednik idealny w załamanie
Bakłażan - fioletowo-bordowy cień
Oberżyna - dokładnie taki, jak wskazuje nazwa ;)
Piernik - bardzo ciemny brąz z ciepłymi, lekko bordowymi tonami


Niemniej ładne cienie błyszczące

Z tego co zdążyłam zauważyć, błyszczące cienie GlamShop występują w różnych formułach. Cień, który jak wspomniałam udało mi się zużyć w całości, nazywał się Muszelka (pisałam Wam o nim w tym wpisie) i miał dość standardowe wykończenie. Dwa cienie które mam aktualnie - Różowe złoto i Czekoladowa róża to jednak trochę inna bajka - kremowe, wręcz jakby lekko mokre w konsystencji i do tego bardzo mocno napigmentowane. To tego typu cienie, które możemy nałożyć jedynie delikatnie na środek powieki i dodadzą makijażowi tego czegoś, albo można na nich oprzeć cały makijaż, bo nałożone na całą powiekę z odrobiną matowego ciania w załamaniu zrobią nam robotę. W swojej małej kolekcji posiadam jeszcze odcień Migotka i ten jest jeszcze inny niż pozostałe - zdecydowanie bardziej pudrowy, taki który mocno pyi się w kontakcie z pędzlem. Na skórze jest subtelny, przy tym jakby bardziej bezpieczny - do deliaktnych makijaży codziennych do szkoły czy pracy będzie idealny, ale również jako cień do wewnętrznego kącika świetnie się sprawdza.

Migotka - beżowy cień z delikatnymi drobinkami, satynowy
Różowe złoto - różowy cień ze złotymi refleksami
Czekoladowa róża - brudny róż z fioletowo-brązowymi tonami


I totalnie zachwycające turbopigmenty

W przypadku tych cieni ostrzegam - mogę być nieobiektywna, ale takich piękności to ja w życiu nie widziałam! Te cienie to podniesienie makijażu na kompletnie inny poziom, i ponownie wspomnę - również tego kompletnie amatorskiego! Moje zdolności makijażowe zdecydowanie do wybitnych nie należą, a to ile pytań dostałam o mój makijaż podczas noszenia tych cieni, zdążyło mnie już zaskoczyć nie raz. Przede wszystkim, te bardzo delikatne cienie to jakby sprasowane drobinki czy wręcz płatki drobnego brokatu, które iskrzą i mienią się na skórze niesamowicie. Wystarczy nałożyć jakiś cień przejściowy w załamanie powieki a na środek powieki wklepać palcem odrobinę tego cuda i wydaje się, że makijaż zajął Wam co najmniej z pół godziny. Naprawdę aż brakuje mi słów, aby opisać jak pięknie prezentują się one na oczach ;) Nie są jednak całkiem bez wad - przede wszystkim sa naprawdę delikatne i trzeba z nimi uważać, bo upadku nie przeżyją na pewno (niestety sprawdzałam ;)). Druga kwestia to fakt, że pojedyńcze drobinki odklejają się w ciągu dnia i lądują na policzkach - efekt na oku moim zdaniem to wynagradza, ale jednak bywa to upierdliwe.

Złotówka - miliony jasnozłotych drobinek
Herbarz - jasnomiedziany, widoczne są reflaksy złote i brązowe


Cienie GlamShop można kupić na ich oficjalnej stronie i kosztują od 13zł za cienie matowe i błyszczące do 25zł za turbopigemnty. Ostatnio pojawiła się również nowość - cienie multichrom w cenie 59zł za szt. Ponadto, w asortymencie marki można znaleźć gotowe palety cieni, a także inne kosmetyki kolorowe - pudry, róże, bronzery czy rozświetlacze oraz wiele akcesoriów, jak na przykład pędzle do makijażu.

Jestem ogromnie ciekawa czy macie jakieś cienie GlamShop, a jeżeli tak to jak się Wam sprawdzają i na jakie kolory się zdecydowałyście!

Brak komentarzy:

Obsługiwane przez usługę Blogger.