Perełki lata 2018, czyli ulubieńcy lipca i sierpnia - Niod, The Body Shop, Naturativ, Resibo, Alkemie i Barwa Cosmetics
Aż ciężko uwierzyć, że sierpień dobiega już końca, a jesień powoli zagląda nam w okna. Mam taką cichą nadzieję, że może w tym roku będzie nam dane cieszyć się piękną i kolorową wersją tej pory roku, ale dzisiaj nie o tym - na razie zostaniemy jeszcze w ciepłym klimacie lata, bo mam Wam do pokazania kilka perełek, które świetnie mi się w tym czasie sprawdziły! Jako że przepiękna letnia pogoda w tym roku raczej ograniczała szaleństwa makijażowe, mam Wam do pokazania same pielęgnacyjne hity.
Filtr idealny znaleziony?
Szczerze mówiąc już myślałam, że nie uda mi się znaleźć filtra, który by mnie w pełni satysfakcjonował. Większość z nich ma to do siebie, że mają dość bogatą konsystencję, i nawet jeżeli na pierwszy rzut oka są na twarzy matowe, to moja cera o wiele szybciej się po nich świeciła, makijaż miał dużo mniejszą trwałość a ja przez większość dnia czułam ich warstwę na skórze. Dodatkowo zdarzało się nawet, że filtr potrafił moją skłonną do niedoskonałości skórę lekko zapchać, co skutkowało pogorszeniem się jej stanu. Skuszona pozytywnymi opiniami zdecydowałam się jednak dać szansę marce Niod i śmiało mogę powiedzieć, że właśnie czegoś takiego szuakałam! Filt ma leciutką konsystencję i delikatny kolor. Nie jest to produkt, który zapewni nam jakieś krycie, jest jakby transparenty ale dzięki temau nie ma problemu z bieleniem skóry. Zupełnie nie skraca też trwałości nakładanaego potem makijażu, nie sprawia że coś się waży czy smuży. Sama cera też nie zaczyna się szybciej przetłuszczać, ani nie pojawiają się na niej żadne nowe niedoskonałości, nawet przy ccodziennym nakładaniu. Do tego zamknięty jest w solidnej buteleczce z ciemnego szkła z pompką, co jest bardzo higienicznym rozwiązaniem. No i oczywiście pełni też idealnie swoją najwazniejszą funkcję, czyli chorni nas przed słońcem. W zasadzie nie widzę nawet jednej wady tego kosmetyku i cieszę się ogromnie, że zdecydowałam się go wypróbować. Jeżeli więc podobnie jak ja, szukacie dobrego filtra na dzień, który nie wpłynie w żaden negatywny sposób na Waszą skórę, to serdecznie Wam polecam Niod Survival 30.
Naturalne glow
O tym kremie już Wam wspominałam, ale nadal nie miałam okazji opowiedzieć Wam o nim trochę więcej. Rozświetlający krem marki Resibo rozkochał w sobie już wiele kobiet, a mnie to zupełnie nie dziwi. Mam carę mieszaną w stronę tłustej, a więc podchodziłam do niego z pewną rezerwą, ale jak się okazało - zupełnie niepotrzebnie. W buteleczce z pompką zamknięte jest 30ml perłowego kremu o lekkiej i aksamitnej konsystencji. Nałożony w dużej ilości np na dłoń, może się wydawać że daje lekko dyskotekowy efekt, ale nałożony cienką warstwę na skórę twarzy, nadaje jej pięknego blasku i promiennego wyglądu. Pojedyncze, perłowe mini-drobinki nie są widoczne spod podkładu gołym okiem, ale cała cera wygląda zdrowiej i tak jakoś bardziej naturalnie. Sam krem, jak już wspomniałam, ma raczej lekką konsystencję i można go używać na różne sposoby. Czasem nakłądałam go solo na całą twarz, czasem tylko na kości policzkowe, a czasem mieszałam go ze zwykłym kremem, żeby efekt był subtelniejszy. W każdej sytuacji sprawdzał się równie dobrze, jedynie efekt był albo bardziej widoczny, albo delikatniejszy. Myślę, że będzie to również idealna opcja dla osób, które nie nakładają w ogóle makijażu i chciałyby nadać skórze trochę zdrowo wyglądającego blasku.
Kolejne dwie perełki marki Alkemie
O tej marce co prawda pisałam Wam już w osobnym wpisie, ale po pierwsze, jednego z produktów który chciałabym Wam polecić wtedy jeszcze nie miałam, a po drugie jeden z nich zwyczajnie zasługuje, żeby się w takim zestawieniu znaleźć. Zacznę od tego drugiego - kosmetyku który ma być połączeniem maseczki i peelingu. Jak już Wam pisałam, wyobrażałam sobie ten produkt całkowicie inaczej, ale tak naprawdę nie zmienia to faktu, że jest to naprawdę świetna maseczka. Jeżeli szukacie czegoś nawilżającego i odżywczawgo, do stosowania gdy Wasza skóra jest lekko przesuszona, potrzebuje ukojenia czy przywrócenia miękkości, to maseczka Alkemie Glow up! będzie idealna. Nadal uważam, że jej cena w stosunku do wielkości jest dość wysoka i warto polować na promocje, ale tak czy siak, sam produkt działa na mojej skórze naprawdę super! Druga perełka to mój najnowszy nabytek do mycia twarzy - pianka Foa-m my god! Czytałam o niej sporo pozytywnych opinii i wiedziałam, że prędzej czy później będzie moja. I już rozumiem te wszystkie zachywyty, bo to chyba najlepsza pianka, jaką miałam okazję używać. To, co ją wyróżnia to jej konsystencja - nie jest ani zbyt luźna, ani bardzo gęsta, po prostu idealnie kremowa - oraz fakt, że jest delikatna i nie zostawia skóry skrzypiąco czystej, za czym nie przepadam. Idealnie sprawdza się zarówno rano, jak i ostatni krok oczyszczania twarzy wieczorem. Jedyne do czego mogłabym się przyczepić to jej średnia wydajność i stosunkowo wysoka cena, ale samo działanie jest świetne!
Letnia pielęgnacja ciała z Naturativ i Barwą Cosmetics
Oba produkty, które chciałabym Wam przedstawić, trafiły do mnie w paczce niespodziance od marki co niesamowicie mnie cieszy, bo zakochałam się w nich niemal od pierwszego użycia. Żel pod prysznic o zapachu cytryny z żurawiną to idealna propozycja na tak wysokie temperatury, jakie nas w tym roku zaszczyciły. Pachnie słodko, owocowo i orzeźwiająco jednocześnie, a do tego nie przesusza skóry, więc nawet przy więcej niż jednym prysznicu dziennie, nasza skóra nie powinna mieć z tym problemów. Masełko ma lakką i bardzo aksamitną konsystencję, a zapach będący połączeniem kokosa i trawy cytrynowej to cudowne połączenie! Jest słodki, ale przełamany cytrynową nutą. I o ile wersja Otulająca tego masła swego czasu nie do końca pasowałam mi pod względem zapachu, tak ten kokos o wiele bardziej trafił w mój gust! Lekka konsystencja sprawiała, że masełko jest idealna na wyższe temperatury, bo zostawia skórę miękką i gładką, ale szybko się wchłania i nie lepi się na skórze, co zwłaszcza latem może być bardzo niekomfortowe.
A jak już jesteśmy przy pielęgnacji ciała, to kolejną perełką okazał się olejek pod prysznic marki Barwa Cosmetcis, w wersji Czarna Orchidea. Już trochę zapomniałam jak bardzo lubiłam produkty tego typu. Olejki mają to do siebie, że początkowo ich konsystencja wydaje się dość wodnista, ale w kontakcie z wodą i skórą zamieniają się z delikatne, olejkowe mleczko i cudownie otulają skórę podcza mycia. Nie ma więc mowy o żadnym przesuszeniu skóry, a do tego przyjemna forma i ładny zapach sprawiają, że uważanie takiego kosmetyku to prawdziwa przyjemność. W tym momencie zaczęłam go odrobinę oszczędzać, aby starczył mi jeszcze na początek jesieni, bo myślę że właśnie w te ziemniejsze miesiące szczególnie przyjemnie używa się takich produktów.
Banan na włosy
Była już pielęgnacja twarzy i ciała, a więc czas na włosy. Jakiś czas temu pisałam Wam, że mam z nimi ostatnio sporo problemów i niestety nadal walczę o polepszenie ich wyglądu, ale w trakcie tej batalii udało mi się znaleźć naprawdę dobry kosmetyk do włosów. Mowa tu o bananowej masce z The Body Shop, która zauroczyła mnie zapachem, a przywiązała na dłużej swoim działaniem. W słoiczku mamy naprawdę gęsty i treściwy produkt o cudownym, bananowo-słodkim zapachu, który dobrze nawilża włosy. Jeżeli po lecie Wasze włosy potrzebują odżywienia, to ta maska może być naprawdę fajnym rozwiązaniem. Wizualnie poprawi ich wygląd, nawilży i lekko wygładzi, a do tego pozostawi na nich naprawdę śliczny zapach, co prawda lekko sztucznego, ale super przyjemnego banana ;)
Brak komentarzy: