Jak udało mi się zminimalizować moje kosmetyki do makijażu - porządki i aktualna organizacja toaletki
Jakiś czas temu pokazałam Wam na instastories dwa zdjęcia - jedno sprzed prawie dwóch lat i drugie aktualne. A przedstawiały one mój organizer, który trzymam w toaletce i w którym mieszczą się moje kosmetyki do makijażu. Dostałam wtedy od Was kilka wiadomości i postanowiłam, że opowiem Wam jak to u mnie wyglądało i jak udało mi się dość do takiej ilości produktów, która wystarcza mi na pełny makijaż, a jednocześnie mnie nie przytłacza.
Najpierw porządek i selekcja
O tym od czego moim zdaniem warto zacząć, możecie przeczytać tutaj. Ja porządki w mojej makijażowej szufladzie robię regularnie, a mimo to nadal potrafię znaleźć coś, czego mam ochotę się jeszcze pozbyć. Kluczowym dla mnie pytaniem jest to, czy danego kosmetyku używam i jak często to robię. Jeżeli coś leży nieużywane od kilku miesięcy, a nie jest to kosmetyk do stosowania "od święta", to nie mam złudzeń i wiem, że pewnie nadal będzie leżał nieużywany. Wyjmuję go wtedy i odkładam aby potem go sprzedać lub oddać koleżance. Jeżeli co do czegoś mam wątpliwości, to zostawiam i decyzję podejmuję przy okazji kolejnego sprzątania albo jeżeli nie wymaga to zbyt wiele pracy, nakładam dany kosmetyk, przeglądam się w lustrze i wtedy podejmuję decyzję. Miałam przykładowo kilka takich kosmetyków, które pięknie wyglądały w postaci swatchy na dłoni, ale ja sama nie czułam się w nich dobrze, dlatego moim zdaniem najlepiej decydować właśnie widząc je "w akcji". W taki sposób pozbyłam się naprawdę sporej ilości rzeczy, a i moje zakupy robię zdecydowanie bardziej przemyślane. Dzięki takim selekcjom łatwiej mi podjąć decyzję czy nowy produkt ma szansę się u mnie dobrze sprawdzić. Bo jeżeli pozbyłam się różowej szminki, w której nie czułam się dobrze, nie będę kupować kolejnej w podobnym odcieniu. A dzięki temu że mój codzienny makijaż wygląda dość podobnie wiem też, w czym czuję się dobrze a w czym niekoniecznie, i podczas zakupów biorę to pod uwagę. Nie jestem osobą, która jakoś specjalnie ekperymentuje z kolorami, więc ta swego rodzaju monotematyczność w makijażu kompletnie mi nie przeszkadza, a wręcz przeciwnie - czuję się z nią bardzo dobrze i zaoszczędza to czas podczas porannego makijażu.
Potem organizacja
Kiedy już zdecydujemy co z nami zostanie a co nie, możemy przejść do ponownej organizacji naszych skarbów. Nie wiem czy tylko ja tak mam, ale uwielbiam sprzątać w moich kosmetykach. Gdy opakowania są czyte i wszystko jest ładnie ułożone, codzienne korzystanie z produktów sprawia mi jeszcze większą przyjemność. Wszelkie organizery, pudełeczka czy pojemniki są więc u mnie mile widziane. W mojej szufladzie za taki organizer od kilku już lat służy mi zwykły wkład kuchenny na sztućce. Często o niego pytacie i jest to dokładnie ten tutaj. Kosztuje niewiele a naprawdę świetnie się spisuje. Wszystko mam ułożone i na widoku, z łatwym dostępem a do tego jest bardzo przyjemny w utrzymaniu czystości. Wystarczy przetrzeć go gąbką i znów jest czyściutki. Sama posiadam aktualnie taką ilość produktów, która spokojnie mieści się w tej jednej szufladzie, ale jeżeli Wasza kolekcja jest większa, to również w szafladkach czy pudełeczkach w jakich ją trzymacie, fajnie jest zrobić porządek i ułożyć wszystko tak, żeby mieć całość na oku. Gdy czegoś nie widzimy, to po to nie sięgamy, a w końcu po naszej wstępnej selekcji zostało tylko to, czego chcemy używać i szkoda, żeby tak nie było, prawda? ;)
Wpis o organizacji moich kosmetyków kolorowych pojawił się trochę ponad pół roku temu, ale od tego czasu trochę się zmieniło. Przede wszystkim samych produktów jest jeszcze mniej, a ułożenie całości wydaje mi się teraz dużo bardziej przejrzyste i lepiej zorganizowane. Większość pędzli nadal trzymam schowane, żeby nie łapały kurzu, ale na moim biurku pojawiła się też doniczka, która służy mi za pojemnik właśnie na pędzle. Marzy mi się skompletowanie pełnego zestawu do makijażu z MBrush, ale to dość droga zabawa, która pewnie jeszcze trochę potrwa. W jednej z przegródek znajdują się wszystkie produkty do oczu (takie jak tusz czy korektor) wraz z bazami pod cienie i pod makijaż, w drugiej wszystkie kosmetyki do makijażu ust oraz zalotka i rozświetlacz, a do największej trafiła baza, czyli makijaż twarzy - podkład, puder i bronzer - oraz moja paletka marki Inglot, gdzie trzymam cienie i produkty do konturowania twarzy. W przegródce na samym końcu są produkty, których nie używam codziennie, jak np spraye do scalania makijażu czy pomada do brwii. Obok organizera jest jeszcze pojemniczek (oryginalnie mały świecznik ;)) na gąbeczkę do makijażu oraz małe patyczki kosmetyczne, których używam do ewentualnych poprawek.
Z kwestii technicznych - moja "toaletka" to najprostsze biurko z jedną szufladą (Ikea, seria Micke), przegródki w szufladzie to kuchenny organizer również z Ikei, tak jak i czarne lusterko z półeczką. Biała trójkątna doniczka to marka Umbra, a złota kratka jest ze Stadivariusa.
A jak to wygląda u Was? Macie dodatkowe szafki na makijaż czy może wystarcza Wam kilka produktów?
Brak komentarzy: