Podsumowanie wiosennej pielęgnacji twarzy i pielęgnacyjny plan na lato


Jak wspominałam Wam już wielokrotnie, wraz zandejściem kolejnej pory roku zmieniam odrobinę swoją pielęgnację twarzy. Dodatkowo trzy miesiące to czas, w którym spokojnie jesteśmy w stanie zużyć żel czy krem, a więc zmiany te tym bardziej się sprawdzają i nic się nie marnuje. Poprzedni plan na wiosnę przedstawiałam Wam tutaj, a dzisiaj zapraszam Was na zbiorczy post o moich pielęgnacyjnych planach na lato.



Oczyszczanie i demkijaż

Wiosną w mojej łazience za oczyszczanie twarzy odpowiedzialny był żel marki D'Alchemy i jak już Wam pisałam w osobnym wpisie, świetnie się u mnie sprawdził. Był dość delikatny i nie przesuszał mi skóry, ale jednocześnie dobrze oczyszczał skórę zarówno rano, jak i pod koniec dnia. Płyn micelarny Polny Warkocz po raz kolejny sprawdził się rewelacyjnie, co też wcale mnie nie zdziwiło. Jeżeli szukacie czegoś naturalnego, delikatnego dla oczy ale skutecznego, a do tego wszsytkiego w niskiej cenie, to gorąco Was zachęcam do zwrócenia uwagi na ten produkt. Mam wrażenie, że marka ta jest mocno niedoceniana a im bliżej ją poznaję, tym bardziej się lubimy. Do demakijażu służył mi olejek Koi Cosmetcis i to moje pierwsze spotkanie z tą marką. Pisałam Wam już w tym wpisie, że sam produkt dobrze się sprawdzał, jednak jego opakowanie pozostawia wiele do życzenia i zdecydowanie wymaga poprawy. W międzyczasie zużyłam również żel do mycia twarzy z Tołpy i wspomnałam już, że nie zrobił na mnie wielkiego wrażenia a do tego był dość niewydajny. Nadal używam również szczoteczki sonicznej Foreo i bardzo się lubimy podczas wieczornego oczyszczania skóry. Znalazła się nawet w ulubieńcach maja.

Latem o oczyszczanie mojej cery zadba pianka marki Alkemie - Foa-m my god!, o której słyszałam wiele dobrego i na pewno w końcu się na nią skuszę. Mam nadzieję, że nada się zarówno do porannego oczyszczania twarzy, jak i jako ostatni krok mojego demakijażu. A jak już o nim mowa, olejek z Koi sięga dna i zastąpię go olejkiem z Annabelle Minerals. To uniwersalna mieszanka olejków, która mam nadzieję sprawdzi się również przy rozpuszczaniu makijażu. Do zmywania olejku posłuży mi natomiast mydełko z czarną orchideą marki Barwa Cosmetics. Nie pamiętam już kiedy ostatnio miałam jakieś mydło drogeryjne więc jestem bardzo ciekawa jak się sprawdzi.


Tonizowanie

Używany wiosną hydrolat oczarowy marki Mohani przypomniał mi, jak bardzo lubię ten surowiec. Sprawdzi się idealnie przy cerach mieszanych, tłustych i trądzikowych, więc jeżeli zmagacie się z tymi probemami i szukacie toniku, który wspomoże Waszą codzienną pielęgnację, to polecam serdecznie się tym hydrolatem zainteresować. Natomiast jeżeli solo okazałby się zbyt silny (może delikatnie wysuszać skóry suche i wrażliwe), to bardzo miło wspominam też tonik marki Organique, który ma ten hydrolat w składzie (recenzja). Po zużyciu hydrolatu przez moje ręce przeszedł również tonik z Polnego Warkocza, ale w planach mam osobny wpis o produktach tej marki, więc na razie wstrzymam się jeszcze z recenzją.

Zastępcą będzie tonik, którego używam już od jakiegoś czasu i który jak na razie bardzo pozytywnie mnie zaskoczył. A mowa tu o łagodzącym toniku marki Cossi Fuleren. Jego nazwa idealnie oddaje jego działanie na skórę, a do tego ma bardzo wygodny w użytkowaniu atomizer. Jeżeli nic się nie zmieni, to chyba pojawi się w ulubieńcach! Nie wiem jednak czy wystarczy mi on na całe lato, ale w zapasach mam jeszcze jedną wersję toniku Polnego Warkocza, więc wtedy ona pójdzie w ruch.


Nawilżanie i ochrona 

Mój krem marki Mokosh z figą w końcu sięgnął dna (używałam go dłużej niż zaleca producent, ale bacznie obserwowałam czy nic złego się nie dzieje), a i miejski krem Resibo powoli się kończy. Oba kremy mają lekką konsystencję i zostawiają skóre zmatowioną, dzięki czemu stanowią świetną bazę pod makijaż, zapewniając jednocześnie odpowiednie nawilżenie dla cery takiej jak moja - mieszanej w stronę tłustej. Jeżeli więc szukacie fajnego kremu na dzień, to oba mogę śmiało polecić! Krem pod oczy Mokosh z zieloną herbatą nadal ze mną zostaje, bo zużyłam na razie zaledwie połowę opakowania. Szczerze mówiąc nie zachwycił mnie, ale sprawdza się ok. Zdecydowanie bardziej wolę jednak wersję figową do twarzy. 

Gdy miejski krem z Resibo się skończy, zastąpi go nowa dla mnie marka - Bartos. Na konferencji Meet Beauty w moje łapki trafił krem wzmacniający i jestem go bardzo ciekawa, zwłaszcza że miałam okazję czytać ostatnio bardzo pozytywną recenzję na jego temat. Od paru tygodni testuję również kolejną perełkę z Resibo - krem Glow. Nakładam go na krem nawilżający jedynie na policzki i jak na razie jestem nim oczarowana! Tak się prezentuje moja aktualna pielęgnacja poranna, natomiast wieczorem na twarzy ląduje serum oraz olejek, oba marki Alkemie. Jako serum już od dłuższego czasu używam Wake-up shot, czyli serum z potrójną witaminą C. Na temat tej marki również mam w planach osobny wpis, ale zdradzę Wam, że w tym produkcie pokładałam duże nadzieje i trochę mnie rozczarował. Olejek to natomiast Skin Superfood i ten sprawdza się u mnie super. Skóra na drugi dzień jest miękka i nawilżona, a do tego delikatnie uspokojona.

Jeżeli chodzi o ochronę przeciwsłoneczną, to niestety krem matujący marki Clochee z spf50 się u mnie nie sprawdził i postanowiłam go puścić w świat. Miał dość bogatą konsystencję, przez co przez większość dnia czułam go na skórze. Zostawiał też lepkość na skórze, która nawet "przebijała" przez podkład, który swoją drogą słabiej się utrzymywał, a moja skóra dużo szybciej się świeciła. Do noszenia solo się u mnie również nie sprawdził, bo jego kolor był dla mnie zbyt szarawy. Do tego wszystkiego miałam jeszcze podejrzenie że nie służy mojej cerze, ale tego nie zdążyłam dokładnie zweryfikować, tak więc tylko nadmieniam, że jest taka możliwość. Znalałzam jednak dla niego zastępcę i po przeczytaniu licznych pozytywnych recenzji, zdecydowałam się na filtr marki Niod - Survival 30. Jak na razie zapowiada się świetnie i na pewno dam Wam o nim znać za jakiś czas.


Złuszczanie i maseczki

W tej kwestii tak naprawdę niewiele się zmieni, bo nic nowego w tej kategorii do mnie w ostatm czasie nie trafiło. Nadal używam peelingu mechanicznego z D'Alchemy, który jest bardzo wydajny, a gdy moja skóra jest w gorszym stanie, stawiam na peeling enzymatyczny z Tołpy. W kwestii maseczek, to muszę przyznać że udało mi się kilka zużyć do końca w ostatnim czasie i to co mi zostało, to maseczka Glow z Alkemie, glinka czerwona, spirulina oraz dwie maseczki algowe - ryżowa z Naturativ oraz złuszczająca z Organique.

To by było na tyle, jeżeli chodzi o mój letni arsenał. Koniecznie dajcie znać jak wygląda Wasza letnia pielęgnacja i czy również zmieniacie ją trochę w zależności od pory roku ;)


Brak komentarzy:

Obsługiwane przez usługę Blogger.