Co za tydzień! Blogi czy Instagram, olejki eteryczne w domu i Fannie Flagg


Szczerze mówiąc, te cotygodniowe niedzielne wpisy stały się dla mnie dużą motywacją. Po pierwsze, żeby dodawać posty regularnie, a po drugie żeby znajdować coś ciekawego w danym tygodniu, a dzięki temau również poszerzać tematykę samego bloga. Nie ukrywam, że nie raz już złapałam się na tym w sobotę wieczorem, że chyba nie mam o czym napisać i... może sobie odpuścić? Ale jak tylko pomyślę, do głowy wpada jakiś pomysł, coś o czym chciałabym powiedzieć. Mam nadzieję, że jeżeli zbyt bardzo odbiegnę od poruszanych tutaj dotąd tematów, co Wam się nie spodoba, dacie mi od razu znać! A dzisiaj zapraszam Was na bardzo luźny, trochę domowy wpis z paroma przemyśleniami ostatniego czasu.



Czy ktoś jeszcze czyta blogi?

Spytałam Was ostatnio na Instgramie, czy czytacie jeszcze blogi i tak jak się spodziewałam, część osób odpowiedziała, że już od jakiegoś czasu tego nie robi. Nie da się ukryć, że przeglądanie Instagrama, szczególnie Instastories czy włączenie filmiku na YT są o wiele bardziej wygodne i po prostu mniej wymagające, niż czytanie bloga. Do tego dochodzi coraz większa komercjalizacja, co dla niektórym niestety kojarzy się od razu z fałszem i brakiem autentyczności wyrażonej opinii. Z drugiej jednak strony, w momencie gdy szukamy recenzji danego kosmetyku czy choćby przepisu na zupę, z reguły wchodzimy właśnie na blogi. Z reguły mamy tam ładne zdjęcia, dokładny opis czy wręcz instrukcję krok po kroku. Być może jest tak, jak napisała mi jednak z Was, że blogi przechodzą teraz pewną fazę kryzysu, ale nie znikną na pewno. Mam nadzieję że tak właśnie będzie, bo pisanie w pustą przestrzeń zapewne dla nikogo nie jest satysfakcjonujące. 

A czy ja sama czytam jeszcze blogi? Na wiele z nich przestałam zaglądać, a to dlatego, że albo się one zmieniły i ich treść już do mnie nie przemawia, albo to ja się zmieniłam, i szukam już po części innych treści w Internecie. Oczywiście największą przeszkodą jest dla mnie ograniczony czas wolny, ale mimo to nadal staram się odwiedzać moje ulubione miejsca w sieci. Jeżeli jednak chodzi o Instagram, wpadam tam naprawdę często, chociaż znowu przestałam regularnie publikować zdjęcia. Nie przepadam szczerze mówiąc za ciągłymi narzekaniami na ucinane zasięgi i zmiany algorytmów, ale z drugiej strony to właśnie jest przyczyną, dla której tracę przyjemność z używania tej aplikacji. 


Olejki eteryczne nie tylko do aromaterapii

Przyznaję bez bicia, że nie mam dużego doświadczenia z olejkami eterycznymi wykorzystywanymi jako ich główne przeznaczenie, czyli do aromaterapii. W przypadku pielegnacji stosuję jedynie punktowo olejek z drzewa herbacianego ;) Szukałam jednak dla nich zastosowania, jako że trafiło do mnie jakiś czas temu kilka buteleczek, i nie chciałam żeby się zmarnowały. Trochę poszperałam i... mam! Kilka fajnych patentów, aby wykorzystać je w domu.

Mianowicie olejki te świetnie się sprawdzą do domowych mikstur do sprzątania w domu. Ciepła woda, ocet oraz właśnie olejki (głównie dla zabiecia zapachu octu) to rewelacyjny płyn do mycia podłóg, który ładnie nabłyszczy, a przy tym dobrze umyje zarówno panele, jak i płytki. Za to mieszanka wody, octu, sody oczyszczonej i olejków, to świetny spray do sprzątania - blatów, szafek czy zlewu. Kolejna możlwiość to wkropienie olejków do worka w odkurzaczu, dzięki czemu wydmuchiwane przez niego powietrze będzie pachniało ;) Ja najbardziej upodobałam sobie w tym celu olejki cytrusowo-owocowe. Zazwyczaj mieszam trzy - cytynę, pomarańczę i grapefruit. Mają tu one jedynie za zadanie nadanie zapachu, same w sobie nie pełnią innej fukcji, ale wierzcie mi, że przydadzą się w mieszankach zawierających ocet ;) Nie będę podawać Wam konkretnych proporcji składników, bo sama zawsze dodaję wszystko na oko. Pamiętajcie jednak, aby takich miszanek używać w gumowych rękawiczkach, bo olejki eteryczne są mocne i niektóre mogą uczulać!


Fannie Flagg - mistrzyni książek z serii "lekkie i przyjemne"

O tej autorce kiedyś Wam już wspominałam, ale ostatnio przeczytałam kolejną jej książkę i muszę o niej wspomnieć ponownie! Fannie Flagg, tak jak w tytule, to dla mnie mistrzyni książek, po które sięgam gdy mam ochotę trochę odskoczyć od kryminałów, thrillerów i innych horrorów ;) Pani Flagg potrafi zbudować przecudowną atmosferę, w której od razu ma się ochotę zamieszkać i poznać bohaterów osobiście. Ale nie myślcie, że jest to taki cukierkowy świat. Zawsze trafi się jeszcze jakaś tajemnica, czasem nawet zbrodnia. Z reguły są to połączenia opowieści z przeszłości i aktualne, gdzie razem z głownymi bohaterami poznajemy wcześniejsze losy osób, z którymi mają styczność. Ostatnia książka, którą czytałam to Babska stacja. Jest to opowieść o małej miejscowości w Stanach, gdzie osadzili się niegdyś Polacy. Są czasy wojny, pojawiają się odważne siostry najpierw prowadzące rodzinny biznes, a potem jako jedne z pierwszych kobiet, latające samolotami. Razem z główną bohaterką powoli odkrywamy ich historię i poznajemy osobowości, a przy tym dowiadujemy się coraz więcej o niej samej. Jeżeli więc będzie kiedyś mieć ochotę na książkę po prostu ciepłą i miłą, choć wcale nie nudną, to polecam Wam sięgnąć po coś z twórczości Fannie Flagg, na pewno się nie zawiedziecie.

Jak Wam minął ostatni tydzień? Może polecicie mi jakąć dobrą książkę?

Brak komentarzy:

Obsługiwane przez usługę Blogger.