Co za tydzień! Wyjście do pracy bez podkładu, kolejna domowa wishlista i BuJo na sierpień


Kolejny tydzien minął niewiadomo kiedy - czy tylko ja żyję od piątku do piątku, czekając na weekend z utęsknieniem? ;) Przyznaję się bez bicia, że jak wracam po całym dniu do domu, to jedyne na co mam jeszcze siłe to spacer z psem, kapiel i spanie. Żadnych fajewrwerków więc nie ma, ale tak jak pisałam Wam tydzień temu, staram się czasem znaleźć troche czasu dla samej siebie i obejrzeć odcinek serialu czy przeczytać kilka stron dobrej książki. Dzisiaj totalny misz-masz - o moim odczuciach co do rezygnacji z podkładu, kilka zakupowych zachcianek oraz sierpniowe BuJo.


Wyjście do pracy bez podkładu - normalna sytuacja czy stres?

Rezygnacja z noszenia makijażu, a szczególnie podkładu, zapewne przy takich tropikalnych temperaturach nikogo nie dziwi i niejedna z Was się na to zdecydowała. Muszę przyznać, że nie mam żadnego problemu żeby iść całkowicie saute do sklepu czy na spacer z psem. Jednak do pracy oraz na uczelnię do tej pory malowałam się ZAWSZE. Staram się nie patrzeć na samą siebie przez pryzmat makijażu, ale prawda jest taka że zwyczajnie podnosi on moją samoocenę, a więc i ogólne samopoczucie. Czuję się w nim pewniej - nie mam idealnej cery i prawdopodobnie nigdy mieć nie będę. Jej koloryt jest nierówny (okolice nosa i policzki są zazwyczaj zaczerwienione), mam sporo przebarwień pozostałych po niedoskonałościach oraz sama struktura skóry zostawia sporo do życzenia. Dzięki makijażowi jestem w stanie to przykryć tak, aby nadal całość wyglądała względnie naturalnie, ale przy tak wysokich temperaturach, żebym nie wiem co robiła, podkład po kilku godzinach siedzenia w nieklimatyzowanym biurze zaczynał wyglądał po prostu okropnie. W tym tygodniu po raz pierwszy zdecydowałam się z niego zrezygnować całkowicie i jedynie przypudrowałam lekko mój krem z filtrem, pomalowałam rzęsy i brwi. Czy czułam się z tym komfortowo? Nie i nie będę udawać, że byo inaczej. Nie czułam się z tym dobrze i raczej unikałam spoglądania w lustro, ale z drugiej strony czułam dużą ulgę na skórze i cieszyłam się, że nie muszę myśleć o warzącym się na twarzy podkładzie (choć zamiast tego myślałam o niedoskonałej skórze ;)).  Wiem doskonale, że nasza samoocena nie powinna bazować na wyglądzie zewnętrznym, ale też nie byłabym szczera, gdybym powiedziała że tak to u mnie wygląda. Co prawda sama staram się nigdy nie oceniać kogoś po wyglądzie, ale wobec siebie chyba zawsze jesteśmy bardziej krytyczni, czyż nie?

Jestem bardzo ciekawa jak Wy do tego podchodzicie? Jestem niemal pewna, że też decydujecie się na lżejszy makijaż, ale czy rezygnujecie z niego całkoiwicie? Jak wygląda wtedy Wasze samopoczucie?


Jakiś czas temu pojawiła się juz jedna domowa wishlista, ale jako że nadal jeszcze się urządzamy po zmianie mieszkania, ten temat nadal krąży mi po głowie a i nie ukrywam, że strony sklepów chętnie przeglądam ;) W sklepach Empik wyprzedawana jest właśnie kolekcja Green Deco i muszę przyznać, że ta butelkowa zieleń bardzo mi się spodobała. Mam na oku ramkę na zdjęcie oraz mały wazonik (1 i 3), a z tej serii udało mi się już kupić patyczki zapachowe. Natknęłam się też przyzpadkiem na zdjęcie, gdy były pudełeczka z Jysk (2), ale chyba są już niedostępne, więc nie wiem czy uda mi się je gdzieś znaleźć ;( A zostając jeszcze w tym sklepie, od pierwszego wejrzenia zakochałam się w tym cudnym, wiklinowym fotelu (7) i gdyby nie brak miejsca na balkonie (trzymamy tam 2 rowery), to na pewno już by był mój! Z Jyska są również plecione pudełeczko (6), które powinno fajnie pasować na papier do drukarki, oraz stolik na laptopa (8) który nadaje się do stania przy łóżku czy kanapie. Pozostałe rzeczy to już sama Ikea. Moja mała kolekcja roślin powolutku się rozwija i chyba pora zaoptrzyć się w konewkę (4), a chyba nie ma bardziej idealnej dla mnie niż biała z dodatkiem złota ;) Drewniany stołeczek to mebel o którym myslę do kuchni, bo stojąca na lodowce mikrofalówka dla osoby mającej 160cm nie jest łatwym do zdobycia miejscem. Pleciona, okrągła pufa czy też siedzisko (9) fajnie by się sprawdziło dla Arii na balkon, pleciony koszyk (10) to po prostu coś, do czego mam szczególną słabość ostatnio, a złota półeczka (11) po prostu mnie urzekła i na pewno będzie się ładnie prezentać na ścianie, np z dodatkiem tego zielonego wazonika. Ostatnia rzecz to duże plakaty (12), o których myślę do sypialni (nad łóżkiem). Te dwa są naprawdę tanie, ale nie wiem czy nie woalałabym jednak czegoś z motywem roślinnym. To jeszcze kwestia do przemyślenia ;)


Bullet Journal na sierpień

Wiem, że co najmniej kilka z Was prowadzi swój własny BuJo i gdy kiedyś o to pytałam, wykazałyście zainteresowanie, aby od czasu do czasu ten temat się pojawił. Przyznam bez bicia, że w lipcu przez większość miesiąca, mimo rozpisanej rozkładówki, niewiele z niego korzystałam, ale zaczęłam się łapać na tym, że część rzeczy mi umyka jeżeli ich nie zapiszę, więc wracam do Bullet Journala z lekko podkulonym ogonem ;) Tak naprawdę w czasie wakacji nie mam specjalnie wiele do zpisywania, więc w sierpniu postanowiłam zrezygnować z tygodniówek i zrobiłam jedynie całomiesięczną tabelkę. Jeżeli okaże się, że to za mało, to pewnie coś dorobię, ale szczerze mówiąc nie podejrzewam, żeby była taka konieczność. Całość wygląda standardowo, jak co miesiąc u mnie. Jedyne co dodałam to mała dodatkowa karteczka z kalendarza wklejona po boku (kalendarz pochodzi z Tigera). Jako ozdoby po raz kolejny posłużyły mi wycięte wydruki dwóch roślinek, a pomiędzy stronami dodałam kawałek nowej washi ze wzorem w monstery. Pod tabelką standardowo znajduje się mój habit tracker, choć przyznaję że brakuje mi czasem motywacji do codziennego uzupełnienia i zdarza mi się potem nadrabiać kilka dni z rzędu.

Mam nadzieję, że nie macie jeszcze dość tych luźniejszych wpisów, a jeżeli tak jest to koniecznie dajcie znać! Chętnie się też dowiem, czy są jakieś tematy które chcelibyście, żebym tu poruszyła ;) Może jest coś, o czym szczególnie lubicie czytać?

Brak komentarzy:

Obsługiwane przez usługę Blogger.