Co za tydzień! Spotkanie Nature of Woman, gdzie rosną pieniądze, nowości kosmetyczne i dodatki do domu
Od długiego czasu chodziły mi po głowie pewne zmiany na blogu, bo mam wrażenie że ja się trochę wypaliłam, a Wy znudziliście. Na moim blogu od zawsze dominowała tematyka kosmetyczna, jednak widzę że tematy bardziej lifestylowe cieszą się nierzadko większym zainteresowaniem, więc chciałabym to wszystko jakoś sensownie połączyć, a jednocześnie nałożyć na siebie pewną rutynę, które zmobilizuje mnie do lepszej regularności. Co takiego wymyśliłam? Mój pomysł to dwa wpisy tygodniowo, przy czym jeden byłby na jakiś konkretny, pewnie zazwyczaj kosmetyczny temat, a drugi byłby w takiej formie jak dzisiejszy wpis - taki misz-masz z danego tygodnia. O kosmetykach, o tym co się wydarzyło, co u mnie słychać, trochę rzeczy niekosmetycznych. Dzisiejszy post jest zupełnie testowy, dlatego też będę bardzo wdzięczna za Wasz odzew co myślicie o takiej formie. Czy taka mieszanka tematów by Wam odpowiadała, czy może wolicie osobny post na każdy temat. Nie piszę dla siebie ale dla Was, dlatego dostosuję sie do Waszych sugestii ;) A teraz już nie przedłużam i zapraszam do czytania!
Spotkanie Nature of Woman
Trochę tutaj oszukam, bo spotknanie to miało miejsce 19 maja, ale do tej pory nie miałam okazji Wam o nim wspomnieć. Zorganizowały je Aneta i Anastazja, a myślą przewodnią były kosmetyki naturalne. Bez spiny i fanatyzmu, po prostu miałyśmy się spotkać "na kawie" i porozmawiać na interesujące nas tematy. Nasze spotkanie zaczęło się od wysłuchania jednej z organizatorek, która z puktu widzenia swojego zawodu, opowiedziała nam jekie badania warto sobie wykonywać regularnie. Te medyczne znaczki nagle nabrały znaczenia i w końcu ktoś nie tylko rzucał terminami, ale po ludzku opowiedział po co właściwie nam to wiedzieć. To była naprawdę duża dawka przydatnej wiedzy i bardzo się cieszę, że mogłam ją otrzymać! Był też czas na luźne rozmowy, wymianę doświadczeń i po prostu małe ploteczki ;) Następnie wysłuchałyśmy przedstawicieli, a jednocześnie właścicieli dwóch marek (a w zasadzie trzech!) - Pana który reprezentował marki Rapan Beauty, które możecie kojarzyć z maseczkami glinkowymi, oraz CossiFuleren bazujące na szugicie. Druga Pani przedstawiła nam olejki marki , opowiedziała trochę o możliwościach zastosowania olejków eterycznych oraz od czego zależą różnice w ich cenach. Całe spotkanie było więc naszpikowane wiedzą, ale jednocześnie odbywało się w bardzo luźnej i przyjemniej atmosferze, po prostu jak kawa z koleżanką ;) Jestem wdzięczna że mogłam w nim uczestniczyć i mam nadzieję, że dziewczyny będą miały ochotę zorganizować coś podobnego w przyszłości.
Ze spotkania nie wyszłyśmy z pustymi rękami i otrzymałyśmy naprawdę sporo naturalnech perełek. Pojawiła się między innymi marka Polny Warkocz, która coraz bardziej mnie ciekawi. Polecałam Wam już świetny płyn micelarny, natomiast z tych nowości najbardziej ciekawi mnie krem, który ma konsystencję najprawdziwszej pianki! Ogromnie ciekawi mnie również glinkowa maseczka Rapan Beauty, bo słyszałam o nich wiele dobrego, i mam zamiar poznać trochę bliżej olejki eteryczne, bo jak dotąd nie miałam z nimi zbyt dużego doświadczenia. Niestety przez ostatnie spotkania i konferencje zrobiło mi się trochę kosmetycznych zapasów, ale przymykam na to oko, bo produkty są naprawdę ciekawe. W razie potrzeby zajrzę do swoich wpisów o minimaliźmie ;D
A jak już mowa o nowościach, to korzystając z promocji w sklepie The Body Shop (za ponowne zapisanie się do ich klubu - po zmianach w polityce prywatności - otrzymywało się kupon na -50%) skusiłam się na banaową maskę do włosów, mały banaowy żel pod prysznic (nie było większego) i drewniany grzebień . Poza tym do mojej kosmetyczki wskoczył również rozświetlający krem Resibo, który muszę przyznać, ciekawił mnie właściwie już od dnia premiery! Mój aktualny podkład jest dość mocno matowy więc mam nadzieję, że fajnie się razem spiszą ;)
Gdzie rosną pieniądze
W ubiegłym tygodniu przeczytałam książkę Joanny Dymmel o tym, jak znaleźć pieniądze nie wychodząc z domu. Tytuł, jak sami przyznacie, kuszący! W końcu chyba każdy by się ucieszył, gdyby się okazało że rosną u nas pod domem ;) Niestety tak nie jest, ale według autorki rosną jeszcze bliżej nas - w naszym domu. Ta książka to poradnik, jak znaleźć, a następnie owocnie sprzedać przedmioty z naszego domu, z którymi chcemy się rozstać. Autora skupia się tu głównie na przedmiotach starszych, np z czasów PRL-u, które mogły nam zostać i zwyczajnie nie wiemy co z nimi zrobić. Moim zdaniem największą wartością tej książki jest jednak podkreślenie przez autorkę, że nie warto przywiązywać się zbyt mocno do przedmiotów, i jeżeli czegoś nie używamy, to po prostu się tego pozbyć. Żyjemy w czasach gdzie kupno czegokolwiek nie stanowi w zasadzie żadnego problemu, tak więc zawsze możemy do danej rzeczy wrócić, ale skoro teraz tylko leży i się kurzy, to po co ją trzymać i zajmować miejsce? W książce znajdziemy konkretne rady i nawet przykłady tego, jak powinno wyglądać dobre ogłoszenie. Sama nie posiadam przedmiotów, o jakich głównie mówi autorka, ale zawsze cenię sobie lektury, po których zostaje refleksja i po prostu motywacja do tego, żeby dokladniej przyjrzeć się rzeczom, które mnie otaczają i... może czegoś się pozbyć, ale nie za darmo?
Myślę że ta książka szczególnie przyda się osobom, które posiadają dużą ilość przedmiotów np po babci i nie wiedzą co z tym zrobić lub jak to sprzedać. Ale jeżeli podobnie jak ja, lubicie się zainspirować i potrzebujecie czasami jakiegoś bodźca, aby zacząć działać, w tym przypadku w kierunku oczyszczania swojej przestrzeni, to również polecam.
Dodatki do domu
Na Instagramowych zdjęciach przewiają się u mnie ostatnio dodatki do domu, o które dostaję sporo pytań, dlatego chciałam Wam o nich wspomnieć i tutaj. Po przeporowadzce wpadłam w sidła i często przeglądałam strony poświęcone dekoracji wnętrz. Ostatnimi czasy bardzo przemawia do mnie motyw boho i szukałam dodatków, które by się w ten styl wpasowały. Muszę jednak przyznać że ceny przedmiotów na niektórych stronach są naprawdę wysokie, co mocno mnie zniechęciło. Udało mi się jednak znaleźć ostatnio kilka rzeczy w zwykłej sieciówce odzieżowej, które niesamowicie wpadły mi w oko.
Mowa tutaj o Stradivariusie, po którym szczerze mówiąc nawet się nie spodziewałam, że mają takie rzeczy w swoim asortymencie. Warto jednak sprawdzać ich stronę internetową, bo w większości sklepów stacjonarnych tych rzeczy nie dostaniemy. Zdecydowałam się na zakup dwóch pięknych poszewek na poduszki (zaskoczyło mnie jak porządnie wyglądają na żywo!), koszyczka z chwostami na przechowywanie różnych rzeczy, oraz złotej kratki na której możemy przypinać różne rzeczy, o którą byłam pytana chyba najczęściej ;)
Będę bardzo wdzięczna jeżeli dacie znać co myślicie o takiej formie wpisów!
Brak komentarzy: