Regeneracja skóry i włosów po lecie - nawilżający arsenał na najbliższe tygodnie


Pokazałam Wam już mój plan pielęgnacji twarzy na jesień, ale nie zapominam również o reszcie mojego ciała. Bardzo często mocno skupiamy się na pięknej cerze, ale jednocześnie traktujemy trochę po macoszemu skórę naszego ciała czy pielęgnację włosów. Po lecie, zwłaszcza tak upalnym jakie było w tym roku, zarówno w jednej jak i drugiej kwestii zdecydowanie przyda się dodatkowa dawka odżywienia. 


PIELĘGNACJA CIAŁA
Barwa Cosmetics, Clochee, CossiFuleren, Ministerstwo Dobrego Mydła, Stenders

Moja pielęgnacja ciała nigdy nie jest szczególnie skomplikowana, ale za to skuteczna. Podstawą są dla mnie produkty myjące, które nie będą dodatkowo przesuszać mi skóry. Wybieram więc żele z delikatniejszymi detergentami lub po prostu te, które nie zostawiają skóry nieprzyjemnie ściągniętej. Jednym z moich ulubionych produktów do mycia są również olejki pod prysznic, które w opakowaniu mają niemal wodnitą konsystencję, ale w zetknięciu z wodą i skórą zamieniają się w aksamitną emulsję, która przyjemnie otula i zostawia skórę czytą, ale także gładką i miękką w dotyku. Jednym z takich produktów jest olejek marki Barwa Cosmetics z serii Czarna orchidea. Pięknie pachnie, cudowanie działa a do tego ma duże opakowanie, więc starcza na długi czas. Specjalnie trochę go latem oszczędzałam, żeby móc się nim cieszyć również jesienią ;) 

Drugim krokiem w mojej codziennej pielęgnacji jest nawilżanie. Wiem, że niektórzy mają spory problem z regularnym balsamowaniem, ale mnie to nie dotyczy - lubię to i naprawdę tego nie pomijam. Delikatne mycie i codzienne nawilżanie sprawia, że skóra jest gładka i miękka, więc w zasadzie nie miewam z nią żadnych większych problemów. Mam dwa produkty nawilżajace, które wydają mi się idealne na okres jesienny: balsam do ciała marki Clochee - słodka pomarańcza i chili oraz odżywczy olejek do ciała marki CossiFuleren. Oba produkty mają być, zgodnie z obietnicami producentów, nawilżające i odżywcze dla skóry, więc mam nadzieję, że sprawdzą się idealnie.

Ostatnim krokiem w mojej pielęgnacyjnej rutynie są peelingi, a w zasadzie samo złuszczanie skóry. Gotowy peeling kupiłam na targach kosmetyków naturalnych i specjalnie trzymałam ten słoik czekając na jesień - peeling śliwkowy z Ministerstwa Dobrego Mydła (pisałam o nim tutaj) to jeden z absolutnie najpiękniej pachnących produktów jaki miałam okazję używać i już zacieram rączki na myśl, że znowu będę go stosować. To cukrowe cudo pachnie jak śliwkowe ciasto, pięknie wygładza skórę i zostawia ją nawilżoną za sprawą licznych olejków w składzie. Jesienią chciałabym jednak wrócić również do regularnego szczotkowania ciała na sucho, bo mocno się w tym temacie opuściłam. Więcej o zaletach takiego zabiegu pisałam Wam tutaj, a wykorzystywać do tego będę szczotkę marki Stenders.


PIELĘGNACJA WŁOSÓW
InSight, Anwen, Mohani, Beaver, Vianek

Pisałam Wam jakiś czas temu o moim włosowym kryzysie i niestety jak na razie nic się nie zmieniło. Powoli zaczynam już tracić nadzieję, ale chciałabym dać moim włosom jeszcze jedną szansę zanim dam je pod nożyczki. Dla przypomnienia - mam włosy długie do pasa, lekko kręcone, wysokoporowate i skłonne do puszenia się. To, czego im potrzeba, to mocne nawilżenie, lekkie dociążenie i zdefiniowanie skrętu. Dodatkowo często na początku jesieni wzmaga się ich wypadanie, więc z tym również chciałabym powalczyć.

W przypadku mycia zdecydowałam się na powrót do jednego z moich ulubieńców - szamponu przeznaczonego do włosów przetłuszczających się z marki InSight - Rebalancing. Swego czasu bardzo dobrze się u mnie sprawdzał i mam nadzieję, że nadal tak będzie. Przy okazji mogę też śmiało polecić Wam serum na końcówki oraz lakier do włosów bez gazu tej marku - to naprawdę fajne produkty!

W kwestii nawilżania to już będzie troszkę dłuższa historia. Wykończyłam wszystkie maski i odżywki jakie miałam, dlatego zdecydowałam się zarówno na powrót do dawnych ulubieńców, jak i na przetestowanie czegoś nowego. W moim przypadku używanie jednej maski/odżywki zupełnie się nie sprawdza, bo chcąc aby nasza pielęgnacja włosów była zrównoważona, musimy dostarczać im różnych składników. Z produktów, które już znam i dobrze się u mnie sprawdzały, zdecydowałam się na powrót do drożdżowej maski Babuszki Agafii, a przy okazji przetestuję również wersję jajeczną. Z nowości wybrałam natomiast nowe produkty z oferty Anwen - odżwyki do włosów, obie przeznaczone do włosów wysokoporowatych - emolientową oraz proteinową. Ostatnią nowością będzie u mnie odżywka w sprayu marki Beaver. Swego czasu zużyłam miniaturę zwykłej odżywki tej marki i byłam bardzo zadowolona z efektów, więc mam nadzieję, że i tą moje włosy polubią.


Jednym z ważnych kroków w pielegnacji moich włosów od lat są również oleje i tutaj postanowiłam nie kombinować i postawić na to, co sprawdzone. Jak dotąd nic jeszcze nie przebiło u mnie działania oleju lnianego, a więc będzie on stanowił podstawę, jednak ma on to do siebie, że najlepiej działa zaraz po otwarciu, a z czasem jego działanie trochę słabnie. Wróciłam więc również do masła babassu, które super się u mnie sprawdzało do olejowania, a do zużycia mam również olej ze słodkich migdałów. Pod olej mam zamiar stosować którąś z odżywek lub żel z aloesem od Aloesove. O tym napiszę Wam jednak więcej w osobnym wpisie.

Ostatnim już produktem jaki zakupiłam z myślą o jesieni jest tonik-wcierka do skóry głowy z marki Vianek. Niestety mam ogromny problem z systematycznością stosowania produktów tego typu, ale zazwyczaj początek jesieni oznacza u mnie mocniejsze wypadanie włosów, więc chciałabym ten problem choć trochę zniwelować. Zostając jeszcze przy skórze głowy, z pewnością raz na jakiś czas wykonam również jej peeling, ale tutaj posłuży mi zapewne zwykły cukier  lub glinka zmieszana z szamponem.

A jak wyglądają Wasze pielęgnacyjne plany na jesień? Musicie się ratować po letnim przesuszeniu czy może ten problem Was nie dotknął? ;)


Brak komentarzy:

Obsługiwane przez usługę Blogger.